Quantcast
Channel: ŻOŁNIERZE WYKLĘCI
Viewing all 289 articles
Browse latest View live

64. rocznica śmierci st. sierż. "Roja"

$
0
0
64. rocznica śmierci st. sierż. Mieczysława Dziemieszkiewicza "R o ja"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

St. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój"  na czele oddział u, 1948 r.

64 lata temu, 13 kwietnia 1951 r., zdradzony i okrążony, poległ w walce st. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój", dowódca jednego z najdłużej walczących z komunistami na Mazowszu oddziałów Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Przebywał wówczas wraz z Bronisławem Gniazdowskim "Mazurem" w gospodarstwie Burkackich we wsi Szyszki (gm. Kozłowo, pow. pułtuski), gdzie został otoczony przez 270 żołnierzy z I Brygady KBW i nieustaloną liczbę funkcjonariuszy UBP i MO. Akcję grupy operacyjnej wspierał samolot zrzucający flary oświetlające teren. Po kilku godzinach od rozpoczęcia akcji obaj wyszli z ukrycia i podjęli próbę przedarcia się przez kordon obławy. Padli w krzyżowym ogniu broni maszynowej.

St. sierż. Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój" należał do najwybitniejszych, najbardziej energicznych i zdeterminowanych dowódców polowych XVI Okręgu Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Cieszył się poparciem ludności, dzięki któremu mógł tak długo działać i utrudniać komunistom utrwalanie swej władzy. Poległ w walce o wolną i niepodległą Polskę.

GLORIA VICTIS !!!

Od lewej: Bronisław Gniazdowski "Mazur" i Mieczysław Dziemieszkiewicz "Rój", polegli 13 IV 1951 r. w kolonii Szyszki - zdjęcie wykonane przez UB.

Obejrzyj film Jerzego Zalewskiego:
Elegia na śmierć "Roja"


Więcej na temat st. sierż. "Roja" czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Prezentacja książki "Na straconych posterunkach" !

$
0
0
Prezentacja książki Kazimierza Krajewskiego, "Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945" - 20 kwietnia 2015, godz. 17:30



20 kwietnia (poniedziałek) 2015 r., o godz. 17:30 w Centrum Edukacyjnym IPN im. Janusza Kurtyki, Warszawa, ul. Marszałkowska 21/25 (nad Trasą Łazienkowską), odbędzie się prezentacja książki Kazimierza Krajewskiego, Na straconych posterunkach. Armia Krajowa na kresach wschodnich II Rzeczypospolitej 1939-1945.

Książka opisuje losy żołnierzy polskiej armii i partyzantki na Kresach: od pierwszych polskich oddziałów, przez działalność w ramach AK, a następnie, już po jej rozwiązaniu, konflikt z nowym, „czerwonym” okupantem pod szyldami różnych podziemnych organizacji poakowskich... [CZYTAJ WIĘCEJ]>

O dramatycznych losach Armii Krajowej na Kresach Wschodnich z autorem rozmawiać będzie mec. Grzegorz Wąsowski, adwokat, współkierujący pracami Fundacji "Pamiętamy" , zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego z lat 1944-1954.

Podczas spotkania zabrzmi muzyka na żywo w wykonaniu zespołu Contra Mundum .

Więcej o zespole CONTRA MUNDUM czytaj tutaj: KLIKNIJ, ABY POSŁUCHAĆ

CONTRA MUNDUM w składzie:

  • Norbert "Smoła" Smoliński – śpiew
  • Adam "Malczas" Malczewski – gitary
  • Tomasz Zień – organy Hammonda, piano, akordeon
  • Michał Kamiński – gitara basowa
  • Emil Wernicki – perkusja

Kontakt z zespołem CONTRA MUNDUM:

Źródło:
Strona główna>
Prawa autorskie>

TRZEBA PRZECZYTAĆ !!! (87)

$
0
0

Zdzisław Broński "Uskok"
Pamiętnik (wrzesień 1939 – maj 1949)
wstęp, redakcja naukowa i opracowanie dokumentów Sławomir Poleszak, edycja tekstu Andrzej Filipek, Sławomir Poleszak, Maciej Sobieraj, wydanie II , Lublin-Warszawa 2015, 383 s. (seria "Relacje i wspomnienia", t. 8)


Zdzisław Broński „Uskok” (1912–1949), od jesieni 1943 r. dowodził oddziałem partyzanckim w Obwodzie AK Lubartów, brał udział w akcji „Burza”. Po „wyzwoleniu” walczył z komunistami. Zginął otoczony w bunkrze, gdzie przez dwa lata ukrywał się przed UB. Ukrywając się, spisywał wspomnienia. Jest to źródło unikatowe, gdyż pozwala poznać motywy, jakie skłoniły żołnierzy wyklętych do pozostania w konspiracji. Ze wspomnień przebija zdumiewająca wyobraźnia społeczna i polityczna autora, który trafnie analizował zmieniającą się sytuację międzynarodową i wewnętrzną w Polsce.
Jest to drugie, rozszerzone wydanie Pamiętnika, w którym zamieszczono zapiski wcześniej nieznane.


SPIS TREŚCI


Informacje na temat zakupu publikacji wydanych w Oddziale IPN w Lublinie, w tym również Pamiętnika Zdzisława Brońskiego "Uskoka", można uzyskać:
  • Punkt sprzedaży publikacji IPN w Lublinie, ul. Staszica 22A, pon. 10:00–14:00
  • Kontakt: Mariusz Sawa, tel. (81) 53 63 480
Zdzisław Broński „Uskok” (1912–1949) od jesieni 1943 r. dowodził oddziałem partyzanckim w Obwodzie AK Lubartów, brał udział w akcji „Burza”. Po „wyzwoleniu” walczył z komunistami na Lubelszczyźnie. Zginął 21 maja 1949 r. otoczony w bunkrze w miejscowości Dąbrówka (obecnie Nowogród), gdzie przez dwa lata ukrywał się przed UB.

Kpt. Zdzisław Broński "Uskok"

„Uskok” ukrywając się, od 1947 r. spisywał swe wspomnienia. Jest to źródło unikatowe, gdyż pozwala poznać motywy, jakie skłoniły „żołnierzy wyklętych” do pozostania w konspiracji. Ze wspomnień przebija zdumiewająca wyobraźnia społeczna i polityczna autora, który trafnie analizował zmieniającą się sytuację międzynarodową i wewnętrzną w Polsce. Sławomir Poleszak we wstępie do Pamiętnika napisał:
Po zakończonej akcji w Dąbrówce (Nowogrodzie) funkcjonariusze UBP napisali na jednej z desek obok rozbitego bunkra: „Bunkier i »Uskoka« szlak [sic!] trafił”. Mieli rację, ich kilkuletnie „polowanie” zakończyło się wielkim sukcesem. Przetrwały jednak pamiętniki […]. Ukazują one sylwetkę Zdzisława Brońskiego z zupełnie innej perspektywy. Pokazują jego wielki hart ducha, odwagę i poświęcenie w walce o wolność ojczyzny. Poznajemy wyśmienitego, zdyscyplinowanego żołnierza i dowódcę, który dbał o swoich podkomendnych i osoby udzielające mu pomocy. Ukazują również jego ludzkie słabości i wady. Lektura pamiętników będzie fascynująca nie tylko dla historyków, ale również dla wszystkich pragnących poszerzyć swoją wiedzę o tragicznych latach okupacji niemieckiej i pierwszych powojennych latach tzw. utrwalania władzy ludowej.

Napis sporządzony przez funkcjonariuszy UB na jednej z desek zapolnicy po zakończeniu operacji w Dąbrówce, 21 V 1949 r.

W latach 1944–1949 jego oddziały przeprowadziły wiele głośnych akcji przeciwko siłom reżimowym, plasując go bez wątpienia na czele najgroźniejszych przeciwników „nowej władzy” na całej Lubelszczyźnie. O tym, jak wielkie znaczenie przywiązywali komuniści do jego ujęcia lub likwidacji, niech świadczy fakt, że w operacji osaczenia kpt. Brońskiego brał udział sam dyrektor Departamentu III MBP płk Jan Tataj, który prowadził z nim kilkudziesięciominutowe pertraktacje poprzez właz bunkra. Jakież musiało być zdziwienie pułkownika MBP, gdy w pewnym momencie usłyszał od osaczonego i znajdującego się w obliczu śmierci Polskiego Oficera, by mu już nie przeszkadzał, ponieważ… pisze listy. Niedługo później kpt. „Uskok” „umknął” im po raz kolejny, rozrywając się granatem.

Nowogród (dawniej Dąbrówka). Pomnik ku czci kpt. "Uskoka", stojący dokładnie w miejscu, gdzie w stodole Lisowskich znajdował się bunkier, w którym zginął Zdzisław Broński. Obława UB-KBW posuwała się od strony Wieprza, łąkami widocznymi za pomnikiem.

Nowogród. Tablica na pomniku w miejscu śmierci kpt. "Uskoka".

Pomnik ku czci kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" w Nowogrodzie, odnowiony w 2012 r. staraniem członków Narodowej Łęcznej i kibiców Górnika Łęczna.



Kpt. Zdzisław Broński "Uskok" na kwaterze, prawdopodobnie 1948 r.

Zdzisław Broński urodził się 24 grudnia 1912 r. w Radzicu Starym (gm. Ludwin, pow. lubartowski) w rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do gimnazjum w Lublinie. W 1934 r. powołany został do służby wojskowej w 50 pp. we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie ukończył szkołę podoficerską. Do rezerwy został przeniesiony w stopniu plutonowego.

Zmobilizowany w sierpniu 1939 r., kampanię wrześniową odbył jako d-ca plutonu ckm w 50 pp, gdzie w połowie września dostał się do niewoli niemieckiej, z której zbiegł jesienią 1940 r. Powrócił w rodzinne strony, gdzie nawiązał kontakt z Polską Organizacją Zbrojną, a po jej scaleniu z Armią Krajową (jesień 1942 r.) został dowódcą placówki AK w Radzicu Starym. Placówka wchodziła w skład I Rejonu w Obwodzie AK Lubartów Inspektoratu AK Lublin. Pod koniec 1943 r. na terenie tej placówki powstał oddział partyzancki Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, który został zatwierdzony rozkazem lubelskiego inspektora AK w połowie maja 1944 r. W lipcu 1944 r. „Uskok” wraz ze swym oddziałem został przydzielony do 27. Wołyńskiej DP AK i przebił się z nimi w rejon Czemiernik, a następnie podjął samodzielne działania. Stoczył kilka walk z Niemcami, m.in. w rejonie Ludwina (obecnie pow. łęczyński) stoczył potyczkę z pododdziałem Wehrmachtu, w której stracił jednego zabitego i dwu rannych, biorąc do niewoli 7 Niemców.

Grupażołnierzy z oddziału "Uskoka" podczas koncentracji w lasach kozłowieckich (Stary Tartak) w lipcu 1944 r. Na pierwszym planie stoją: czwarty od lewej - ppor. cz.w. Zdzisław Broński ps. "Uskok" , piąty - sierż. Kocyła ps. "Jastrząb", szósty - Zygmunt Libera ps. "Babinicz"; siedzą: pierwszy z prawej - Jan Mendel ps. "Czarny".

Po okupacji niemieckiej „Uskok” pozostał w podziemiu. Od sierpnia 1944 r. pełnił funkcję zastępcy, a następnie komendanta I rejonu obwodu AK Lubartów. W styczniu 1945 r. zorganizował oddział partyzancki liczący ok. 20 osób i przeprowadził z nim szereg akcji przeciwko funkcjonariuszom MO i UB oraz urzędom. Rozkazem Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj z dnia 1 czerwca 1945 r. awansowany został "Uskok" do stopnia porucznika czasu wojny. Wraz ze swoimi podkomendnymi nie skorzystał z zarządzonej przez dowództwo DSZ akcji „rozładowania lasów”. W maju 1945 r. został mianowany komendantem OPL II w Obwodzie WiN Lubartów i tym samym wszystkie oddziały partyzanckie i drużyny dywersyjne działające w obw. lubartowskim WiN zostały podporządkowane jego dowództwu a on sam podlegał bezpośrednio komendantowi OPL w Inspektoracie, mjr cc Hieronimowi Dekutowskiemu „Zaporze”. O dalszym pozostaniu „Uskoka” i jego żołnierzy w podziemiu, obok czynników natury ideowej, zaważyła też niewiara w możliwość powrotu do normalnego życia wobec represji „ludowej władzy” w stosunku do ludzi podziemia. Od połowy 1945 r. oddziały „Uskoka” prowadzą ciągłe działania przeciw przedstawicielom komunistycznej władzy.

Od lewej: mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" i kpt. Zdzisław Broński "Uskok".

Jak większość dowódców z AK-owskim rodowodem, „Uskok” stosował taktykę Kedywu: operował małymi „patrolami”, dla wykonania akcji wymagającej większych sił ogłaszał koncentrację kilku oddziałów, potem partyzanci rozpraszali się w terenie. On sam miał kilka kryjówek, m.in. bunkier w Dąbrówce koło Łęcznej (obecnie Nowogród), w stodole gospodarstwa Lisowskich. Bunkier ukryty był pod ziemią, wejście wydrążone było w ścianie, wewnątrz bunkra znajdowały się dwa radioaparaty i duże ilości broni. Prócz zaufanych sztabowców „Uskoka” jakiś czas spędził tu Edward Taraszkiewicz "Żelazny”, ranny podczas jednej z akcji w lewą rękę. Wtedy to spisał fragmenty kroniki swego oddziału, dzięki czemu możemy poznać nieco bliżej codzienność ostatniego z polskich powstań. Również „Uskok”, siedząc w bunkrze, dużo czytał i pisał. Pamiętniki „Uskoka” przejęte przez UB po jego śmierci, zostały odnalezione przez IPN i w 2004 r. wydane pod red. S. Poleszaka.

Kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, ppor. Stanisław Kuchciewicz „Wiktor”.

Kapitan„Uskok” walczył do wiosny 1949 roku. Nie został pokonany w bitwie, lecz - podobnie jak „Orlik”, „Zagończyk” i wielu innych dowódców - stał się ofiarą zdrady. Zaczęło się od amnestii 1947 r. „Uskok" nie ujawnił się, wietrząc podstęp, powtarzał za „Zaporą”, że komunistyczna amnestia jest dla złodziei. Niestety - wielu partyzantów dało się oszukać. Skorzystał z „dobrodziejstw" amnestii żołnierz z oddziału „Uskoka” - Franciszek Kasperek „Hardy” - i w ten sposób sam oddał się w łapy lubartowskiego UB.

Franciszek Kasperek ps. "Hardy" - informator UB krypt. "Janek".

„Hardy” był wielokrotnie zatrzymywany, bito go i obiecywano karierę polityczną, aż w końcu 7 stycznia 1949 r. podjął współpracę z UB pod kryptonimem „Janek”. Otrzymał zadanie odnowienia kontaktów z partyzantką. Udało mu się dotrzeć do swego dowódcy - Zygmunta Libery „Babinicza”, który był zastępcą kpt. Brońskiego i dowódcą jego obstawy. TW „Janek” nawiązał kontakt i podczas jednego ze spotkań "Babinicz" został aresztowany i po wielodniowym bestialskim przesłuchaniu zdradził miejsce pobytu swego dowódcy, w bunkrze pod stodołą u Lisowskich w Dąbrówce k. Łęcznej. Ich wnuczka, Irena Dybkowska-Sobieszczańska (była już łączniczką „Uskoka”) do końca życia zapamiętała ten moment:
„[...] Gdy ubowcy wprowadzili "Babinicza" do domu dziadków Lisowskich, poznałam go z trudem. I nawet nie jego opuchnięta, zasiniaczona twarz najbardziej mnie zaszokowała. Przeraził mnie wygląd jego bosych stóp. Były to dwie kłody! tak spuchnięte, że chyba nie istniały na świecie buty, w które by weszły te stopy! Domyśliłam się wszystkiego [...]".
21 maja 1949 r. zabudowania Lisowskich otoczyła grupa operacyjna MO, UBP i KBW. Próbowano różnych sposobów by ująć „Uskoka” żywego. Do kawy, którą Irena Dybkowska miała zanieść „Uskokowi”, dodano środek nasenny, dziewczynę podprowadzono pod pistoletami do włazu bunkra. Pomimo całej grozy sytuacji dziewczyna zachowała zimną krew. Po uchyleniu deski zapolnicy, które maskowały właz do bunkra, powiedziała: „Przyniosłam panu kawę”. Tym samym ostrzegła „Uskoka” o grożącym niebezpieczeństwie, bowiem zwracano się do niego zwyczajowo „wujku”. Broński szybko zrozumiał grę słów (miał zapytać: „Irenko, jest źle?”) i zamknął wewnętrzną klapę bunkra.

Stodoła Lisowskich w Dąbrówce (Nowogrodzie), w której znajdował się bunkier kpt. "Uskoka".

Ostatecznie, 21 maja, ok. godz. 5:00 przystąpiono do akcji. Do stodoły weszła grupa szturmowa, by dostać się do zablokowanego otworu bunkra. „Uskok” odpowiedział strzałami, jednocześnie pytając: „Kto jest?”. Na żądanie, by się poddał, Broński zaczął zwlekać z odpowiedzią, następnie otworzył ogień z pistoletu i rzucił granaty. Szturm zakończył się niepowodzeniem. Nadal mając nadzieję na ujęcie „Uskoka” żywcem, pertraktacji z nim podjął się, uczestniczący w obławie dyrektor Departamentu III MBP płk Jan Tataj, jednak nie przyniosły one rezultatu. Około godz. 7:00 członkowie obławy usłyszeli silną detonację w bunkrze. Funkcjonariusze zaczęli natychmiast nawoływać Brońskiego, lecz z wnętrza kryjówki nikt już nie odpowiedział. Wobec braku pewności, czy „Uskok” żyje, postanowiono przez podkopanie z zewnątrz do stodoły wysadzić ścianę trotylem, by dostać się do wnętrza bunkra. O godz. 9 wysadzono ścianę i odnaleziono zmasakrowane ciało. Broński leżał na ziemi bez głowy i prawej ręki, z czego wynikało, że popełnił samobójstwo, detonując granat.

Zaraz po zakończeniu obławy funkcjonariusze UB aresztowali Katarzynę Lisowską, która została skazana na 10 miesięcy więzienia i przepadek mienia. Jej wnuczki zostały aresztowane 28 maja. Irenę Dybkowską skazano na pięć lat, zaś Helenę na osiem lat więzienia. Właściciel gospodarstwa – Mieczysław Lisowski „Żagiel”, któremu udało się uciec, niedługo potem nawiązał kontakt ze Stanisławem Kuchciewiczem „Wiktorem”. Został aresztowany 27 października 1951 r. i skazany na dożywocie, złagodzone później do 12 lat więzienia, które opuścił 25 lutego 1958 r. Zygmunt Libera „Babinicz” został skazany na 13-krotną karę śmierci, którą wykonano 28 maja 1950 r. w podziemiach budynku administracyjnego na Zamku w Lublinie.

Zasługi informatora „Janka” zostały wysoko ocenione przez jego mocodawców z UB, za co otrzymał 20 tys. zł tytułem „nagrody za pracę”. Później jeszcze kilkakrotnie odbierał drobne sumy za aktywną współpracę z resortem.
6 lipca 1949 r. oficer prowadzący przydzielił mu rewolwer, automat PPS i granat, jednak nie uchroniło to Kasperka przed rozliczeniem ze strony partyzantów. Stanisław Kuchciewicz„Wiktor”, poprzez siatkę swoich współpracowników, zebrał materiał dowodowy obciążający „Hardego” i został on zlikwidowany 1 września 1950 r.

Po zakończonej akcji w Dąbrówce funkcjonariusze UB napisali na jednej z desek zapolnicy: „Bunkier i »Uskoka« szlak [sic] trafił”. Mieli rację – ich kilkuletnie „polowanie” zakończyło się wielkim sukcesem. Likwidacja „Uskoka” oznaczała bowiem koniec zorganizowanego oporu zbrojnego na środkowej Lubelszczyźnie. Podlegający mu żołnierze jeszcze przez kilka lat kontynuowali walkę w grupach „Wiktora” i „Żelaznego”, ale w ich działaniach dawał się wyraźnie odczuć brak centralnego ośrodka decyzyjnego i autorytetu dowódcy tej klasy co „Uskok”. Przez kolejne lata nieliczni już jego partyzanci byli tropieni i likwidowani z całą bezwzględnością. 6 października 1951 r. zginął „Żelazny”, 10 lutego 1953 r. – „Wiktor”. Ostatni żołnierz „Uskoka” – Józef Franczak „Lalek” – poległ w walce dopiero 21 października 1963 r.

Napis sporządzony przez funkcjonariuszy UB na jednej z desek zapolnicy po zakończeniu operacji w Dąbrówce, 21 V 1949 r.

Śmierć kpt. Brońskiego nie oznaczała dla komunistów kresu walki z nim. Jego fizyczna likwidacja była tylko jej częścią. Kolejnym etapem było brukanie jego legendy i pamięci o zasługach dla lokalnej społeczności, dlatego też przez następne 40 lat stanowił cel ataku reżimowych historyków, określających go – jak i jemu podobnych – mianem „zaplutych karłów reakcji”, „reakcjonistów”, „faszystów”, „degeneratów”, a przede wszystkim „bandytów”.

Pomnik ku czci kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" w Nowogrodzie, odnowiony w 2012 r. staraniem członków Narodowej Łęcznej i kibiców Górnika Łęczna.

Kapitan Zdzisław Broński „Uskok” był kawalerem Orderu Virtuti Militari klasy V i Krzyża Walecznych. 5 marca 2008 r., za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, został pośmiertnie odznaczony przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Więcej na temat kpt. "Uskoka" czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Zagłada patrolu "Lamparta"

$
0
0
63. rocznica zagłady patrolu st. sierż. Adama Ratyńca "Lamparta"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Żołnierze 6. Brygady Wileńskiej AK. Spośród uwiecznionych na fotografii nie przeżyje nikt. Stoją od lewej: Kazimierz Jakubiak "Tygrys" († 10 V 1952), Eugeniusz Tymiński "Ryś" († 30 V 1951), Wacław Zalewski "Zbyszek" († 11 X 1953), Józef Mościcki "Pantera" († 22 IX 1953), siedzą od lewej: Kazimierz Parzonko "Zygmunt" († 22 IX 1953), Adam Ratyniec "Lampart" († 11 V 1952). Podlasie, 1950 r.

11 maja 1952 r. potężna obława UB-KBW w sile kilku batalionów okrążyła patrol st. sierż. Adama Ratyńca "Lamparta", podlegający ostatniemu dowódcy 6. Brygady Wileńskiej AK kpt. Kazimierzowi Kamieńskiemu "Huzarowi", stacjonujący w lesie w rejonie kolonii Sokóle. Po trwającej około siedmiu godzin walce prawie cały patrol został rozbity. W ogniu komunistycznej obławy polegli:
  • St.sierż. Adam Ratyniec "Lampart"
  • Por. Konstanty Maksymow "Ryszard"
  • Andrzej Jakubiak "Ryś"
  • Wiesław Filczuk "Romek"
GLORIA VICTIS !!!
Ostatnia walka "Lamparta"

"[...] Na wezwania do poddania odpowiadali jeszcze silniejszym ogniem, a „Lampart” krzyknął: »Bracia Polacy – do kogo strzelacie!«. […] Walka trwa – przywódca patrolu Adam Ratyniec ps. „Lampart” oraz Konstanty Maksymow ps. „Ryszard” przedostali się przez pierwsze okrążenie i podczas gdy zbliżali się do drugiej linii okrążenia, „Ryszard” został zauważony, a następnie ranny. Po chwili [gdy] próbował przedostać się przez obstawę na innym odcinku, obaj z „Lampartem” zostali zlikwidowani”. Tak, w świetle raportu UB, wyglądały ostatnie chwile st. sierż. Adama Ratyńca „Lamparta”, dowódcy patrolu w 6. Brygadzie Wileńskiej AK, którego 7-letnie zmagania z komunistami  znalazły swój bohaterski acz tragiczny finał w podlaskich lasach 11 maja 1952 roku.

St. sierż. Adam Ratyniec "Lampart" (1926-1952)

Adam Ratyniec urodził się w 1926 roku we wsi Walim (gm. Hołowczyce, pow. Biała Podlaska). Pochodził z rodziny chłopskiej, miał trzy starsze siostry przyrodnie. Według niektórych źródeł działalność konspiracyjną miał rozpocząć w BCh i dopiero po scaleniu stał się żołnierzem Obwodu AK Biała Podlaska. Początkowo był członkiem „siatki terenowej”, zaś pod koniec wojny służył w słynnym lotnym oddziale partyzanckim 34 pp AK por. Stefana Wyrzykowskiego „Zenona”, działającym w kilku gminach leżących w trójkącie Drohiczyn, Łosice, Janów Podlaski. Oddział „Zenona” wsławił się uratowaniem 21 czerwca 1944 roku siedmiu amerykańskich lotników z zestrzelonego nad terenem ich działań bombowca B-17 „Latająca Forteca”.

Po rozbrojeniu polskich oddziałów partyzanckich przez wkraczających Sowietów, Adam Ratyniec początkowo ukrywał się, jednak niedługo później dołączył do grupy złożonej z żołnierzy wywodzących się z oddziału por. „Zenona”, z którymi podjął działania samoobronne, zwalczając UB oraz NKWD i ich agentów. 29 czerwca 1945 roku podczas akcji na posterunek sowiecki w majątku Hruszniew partyzanci napotkali na silny opór i w zmasowanym ogniu broni maszynowej musieli się wycofać. Śmierć poniósł 1 Sowiet, a ze strony partyzantów poważnie ranny został Adam Ratyniec, który padł z przestrzeloną piersią i ręką. Koledzy wynieśli go z zagrożonego terenu i oddali pod opiekę sanitariuszek w Szpakach-Kolonii, gdzie w wyniku donosu został aresztowany i umieszczony w siedleckim szpitalu. Pomimo straży wystawionej przez UB, zdołał jednak uciec dzięki pomocy jednej z pielęgniarek.

Po wyleczeniu „Lampart” walczył w oddziale Roberta Domańskiego „Jaracha”, następnie w 1946 roku znalazł się pod komendą Konstantego Sacharczuka „Jacka”.  Uczestniczył w wielu akcjach bojowych z zakresu samoobrony. Po sfałszowanych wyborach i tzw. „amnestii” ogłoszonej przez komunistów w lutym 1947 roku, nie chciał zdać się na łaskę UB i wstąpił do oddziałów partyzanckich 6. Brygady Wileńskiej AK dowodzonych przez kpt. Władysława Łukasiuka „Młota”. Od 8 maja 1947 r. służył w 2 szwadronie, dowodzonym przez porucznika Waleriana Nowackiego „Bartosza”, a okresowo także w grupie Antoniego Borowika „Lecha”. Po tragicznej śmierci kpt. „Młota” 27 czerwca 1949 roku, dowództwo po nim przejął kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar”. Adam Ratyniec był zdecydowany walczyć z „czerwoną zarazą” do samego końca, co jednoznacznie wyraził w rozmowie z siostrą Marianną Romaniuk mówiąc, że „żywcem to nie dam się wziąć, bo sobie wcześniej kulę w łeb wsadzę, chyba że mnie śpiącego napotkają”.

Żołnierze 6. Brygady Wileńskiej AK. Pierwszy z lewej st. sierż. Adam Ratyniec "Lampart". Trzeci z lewej ppor. Henryk Wieliczko "Lufa".  Podlasie, listopad 1947 r.

Wszedł w skład grupy partyzanckiej podległej „Huzarowi”, a dowodzonej bezpośrednio przez por. Józefa Małczuka „Brzaska” - ostatniego komendanta niepodległościowej konspiracji w powiecie Sokołów Podlaski. Po śmierci „Brzaska” w walce z UB i KBW w dniu 7 kwietnia 1950 roku, kpt. „Huzar” powierzył „Lampartowi” komendę nad grupą operującą głównie w powiatach siedleckim i sokołowskim. Okresowo pojawiali się także w pow. Bielsk Podlaski, gdzie m.in. w styczniu 1951 roku, dowodzeni osobiście przez „Huzara”, zwycięsko odparli atak komunistycznej obławy pod wsią Twarogi Lackie. „Lampart” wraz ze swym patrolem, pomimo ciągłych obław oraz działań całej sieci agentów i donosicieli, utrzymał się w polu do wiosny 1952 roku.

Szwadron żandarmerii 6. Brygady Wileńskiej. Pierwszy z prawej st. sierż. Adam Ratyniec "Lampart". Drugi z lewej ppor. Henryk Wieliczko "Lufa". Podlasie, listopad 1947 r.

W końcu kwietnia 1952 roku „Lampart” ze swoimi ludźmi przeszedł spod Ruskowa i Łosic za Bug, gdzie założył bazę w lasach mielnickich koło wioski Sokóle. Stąd wysłał 3-osobowy patrol pod dowództwem Kazimierza Jakubiaka „Tygrysa”, z zadaniem zlikwidowania dwóch konfidentów UB. Niestety, w wyniku donosu, zostali oni 10 maja 1952 roku zlokalizowani i otoczeni przez grupę operacyjną UB-KBW w gospodarstwie Bronisława Szeniawskiego pod Chłopkowem koło Łosic. Partyzanci zauważyli ruch wojska i natychmiast podjęli próbę przebicia się przez pierścień okrążenia, w czasie którego ciężko ranny „Tygrys” popełnił samobójstwo, zaś Henryk Ostapski „Panek” i Władysław Kapłon „Krakowiak” zostali ujęci. W trakcie natychmiastowego bestialskiego śledztwa ubowcy wydarli od nich zeznania o miejscu pobytu „Lamparta”. Wynikało z nich, że 6-osobowy patrol kwateruje w lesie w rejonie kolonii Sokóle (gm. Nurzec-Stacja, pow. Siemiatycze).

Żołnierze 6. Brygady Wileńskiej AK. Stoją od lewej: Eugeniusz Tymiński "Ryś" († 30 V 1951), Kazimierz Parzonko "Zygmunt" († 22 IX 1953), Adam Ratyniec "Lampart" († 11 V 1952). Podlasie, 1950 r.

Jeszcze tego samego dnia zarządzono koncentrację sił w Siemiatyczach. 11 maja 1952 roku o godz. 4.00 dwa bataliony KBW ruszyły do akcji i linią długości 14 km okrążyły las od strony północnej, wschodniej i południowej, a od strony zachodniej wystawiono na wzgórzach kilka punktów obserwacyjno-podsłuchowych. O 7.30 w okrążony rejon biwakowania „Lamparta” weszła grupa szturmowa i posuwając się tyralierą, rozpoczęła przeczesywanie lasu. Zostali jednak w porę zauważeni przez partyzantów, co pozwoliło im niepostrzeżenie przejść na tyły przeciwnika, po czym zaatakowali „szturmowców” KBW z broni maszynowej. Wywiązała się zaciekła walka, w wyniku której „Lampart” został ranny w rękę. Henryk Olesiuk „Sokół”, pod osłoną nieustannie prowadzonego ognia z RKM-u, przedarł się pomiędzy dwoma stanowiskami żołnierzy obławy i wyszedł w głąb lasu, poza linię okrążenia, po czym zajął stanowisko 15-20 m za kordonem, ponownie prowadząc od tyłu ostrzał żołnierzy KBW. W powstałym zamieszaniu, pozostali w okrążeniu partyzanci usiłowali uderzyć od wewnątrz na okrążenie z zamiarem jego przerwania, jednak manewr ten nie przyniósł oczekiwanych rezultatów i w tej sytuacji „Sokół” postanowił ratować się ucieczką. Tymczasem grupie szturmowej udało się okrążyć ich drugim kordonem, jednak broniący podjęli kolejną próbę wyrwania się z kotła. St. strz. Andrzej Jakubiak „Ryś” zaatakował pierścień okrążenia w kierunku zachodnim, został jednak ranny i uszkodzono mu RKM, który porzucił i przy próbie wycofania się poległ. Siły partyzantów topniały. Ranny w biodro i wykrwawiony kpr. Witold Białowąs „Litwin”, nie mając sił by się dobić, dostał się do niewoli. Zaraz potem zginał st. strz. Wiesław Filczuk „Amerykanin”, natomiast dwóm ostatnim - „Lampartowi” i Konstantemu Maksymowowi „Ryszardowi” - udało się przebić przez wewnętrzny pierścień grupy szturmowej i zbliżyć do zewnętrznej linii okrążenia. Przy próbie jej pokonania „Ryszard” został lekko ranny, więc obaj zawrócili, by próbować przebicia w innym miejscu. Jednak i ta ostatnia próba nie powiodła się. Najpierw zginął w walce „Ryszard”, a po nim, broniąc się do końca, poległ „Lampart”. Ta nierówna, trwająca około siedmiu godzin walka zakończyła się ok. 16.30. Ciała Adama Ratyńca i jego żołnierzy zabrało UB, grzebiąc w do dziś nieznanym miejscu.

Plan operacji UB-KBW przeprowadzonej przeciwko patrolowi 6. Brygady Wileńskiej AK st. sierż. Adama Ratyńca "Lamparta" (Sztab operacji "Narew" dn. 15.05.1952 r. Wysokie Mazowieckie).

Likwidacja ostatniego już pododdziału bojowego podległego kpt. „Huzarowi”, oznaczała niestety początek kolejnej fali represji wobec opornej podlaskiej wsi. W ciągu najbliższych dni grupy operacyjne, dysponujące zeznaniami dwóch całkowicie załamanych śledztwem żołnierzy „Tygrysa”, aresztowały około 150 członków siatki terenowej „Lamparta” i „Ryszarda”, która tym samym została całkowicie rozbita i nigdy już „Huzarowi” nie udało się jej odtworzyć. Sam kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar” walczył jeszcze z resztką podległych sobie żołnierzy do jesieni 1952 roku. W wyniku prowokacji przygotowanej przez MBP - związanej ze sprawą tzw. V Komendy WiN - został zwabiony podstępnie do Warszawy i tam 27 października 1952 roku aresztowany. W końcu marca 1953 roku, w dwóch pokazowych procesach w Łapach i Ciechanowcu, kpt. Kazimierz Kamieński „Huzar” i jego pięciu żołnierzy skazano na karę śmierci. W dniach 22 września i 11 października 1953 roku w białostockim więzieniu, oprócz kpt. „Huzara”, zamordowano również: Mieczysława Grodzkiego „Żubryda”, Wacława Zalewskiego „Zbyszka”, Kazimierza Parzonko „Zygmunta”, Kazimierza Radziszewskiego „Marynarza” i Józefa Mościckiego „Panterę”. Miejsce ich pochówku do dzisiaj pozostaje nieznane.

Pomnik poświęcony poległym partyzantom z patrolu „Lamparta”, odsłonięty 23 VII 2006 r. dzięki staraniom Fundacji „Pamiętamy” w Mielniku nad Bugiem (fot. autor).


23 lipca 2006 roku Fundacja „Pamiętamy” odsłoniła w Mielniku nad Bugiem pomnik poświęcony poległym z patrolu „Lamparta”. 11 listopada 2007 roku Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie kpt. „Huzara” Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski, zaś tydzień później, również z inicjatywy Fundacji „Pamiętamy”, w centrum miasta Wysokie Mazowieckie odsłonięto pomnik upamiętniający „Huzara” i jego żołnierzy z oddziałów partyzanckich Obwodu AK-AKO-WiN Wysokie Mazowieckie oraz 6. Brygady Wileńskiej AK poległych w latach 1944-1953.
Pomnik Fundacji "Pamiętamy" w Wysokiem Mazowieckiem upamiętniający kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" i jego żołnierzy.

Grzegorz Makus
historyk, twórca strony
"Żołnierze Wyklęci – Zapomniani Bohaterowie"
Zainteresowanych historią walki kpt. Kazimierza Kamieńskiego "Huzara" i jego żołnierzy, m.in. st. sierż. Adama Ratyńca "Lamparta",  zapraszam do pobrania i lektury publikacji  wydanej przez Fundację "Pamiętamy" - Kazimierz Krajewski, Tomasz Łabuszewski, KAZIMIERZ KAMIEŃSKI „HUZAR” - ostatni podlaski komendant 6 Brygady Wileńskiej AK i jego żołnierze 1939-1952 [kliknij w okładkę] >


Czytaj również:
Strona główna>
Prawa autorskie>

66. rocznica śmierci ppor. "Olecha"

$
0
0
66. rocznica śmierci ppor. Anatola Radziwonika "Olecha"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Ppor. Anatol Radziwonik „Olech”, „Mruk”, „Ojciec”, „Stary”, oficer VII batalionu 77 pp AK, komendant połączonych poakowskich obwodów Szczuczyn i Lida.

66 lat temu, 12 maja 1949 r., nieopodal wsi Raczkowszczyzna na Nowogródczyźnie, przebijając się przez obławę grupy operacyjnej NKWD, poległ ppor. Anatol Radziwonik ps. "Olech" . Jego oddział był największym, najsilniejszym i jednym z najdłużej walczących antysowieckich oddziałów partyzanckich na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej. Na odwrocie jednego z nielicznych ocalałych zdjęć żołnierzy „Olecha” widnieje odręczny napis: „Nic dla siebie, wszystko dla Ojczyzny”... motto, które wpajał swym nieugiętym „Kresowym Straceńcom” i któremu sam pozostał wierny do końca swoich dni.

Anatol Radziwonik ps. "Olech", ur. 20 lutego 1916 r. w Briańsku na terenie Rosji, zm. 12 maja 1949 r. na Nowogródczyźnie, podporucznik WP, od 1943 w AK, jeden z dowódców oddziałów podziemia antykomunistycznego i niepodległościowego, ostatni dowódca zorganizowanych struktur polskiego podziemia niepodległościowego na ziemi nowogródzkiej.

Urodził się w Briańsku, na terenie Rosji, gdzie od 1915 r. roku mieszkali jego rodzice Konstanty Radziwonik i Nadzieja z domu Makowiecka ewakuowani tam przez władze carskie. Ojciec był polskim kolejarzem w Wołkowysku, matka pochodziła z prawosławnej rodziny. Po wojnie polsko-sowieckiej rodzina powróciła do Wołkowyska. Anatol uczył się w Państwowym Męskim Seminarium Nauczycielskim w Słonimiu. Po jego ukończeniu pracował w szkole wiejskiej w Iszczołnianach koło Szczuczyna na Nowogródczyźnie. Uczestniczył w organizowaniu lokalnych struktur harcerskich.

Latem 1938 r. został powołany do Wojska Polskiego. Ukończywszy szkołę podchorążych piechoty w Jarosławiu, po zwolnieniu z wojska powrócił do Iszczołnian. Tam zastała go wojna. Nie wiadomo czy uczestniczył w wojnie obronnej 1939 r., wiadomo, że zataił ten fakt w zachowanej w archiwum w Grodnie ankiecie osobowej dla lokalnych władz z okresu pierwszej okupacji sowieckiej. Nie wiadomo też, kiedy przystąpił do polskiej konspiracji niepodległościowej. Wiadomo, że w 1943 r. dowodził jedną z placówek konspiracyjnych Obwodu AK Szczuczyn kryptonim "Łąka" w nowogródzkim Okręgu AK. Podczas służby w AK został awansowany do stopnia oficerskiego (podporucznika). Następnie przeszedł do partyzantki. Od zimy 1944 dowodził 3. plutonem w 2. kompanii VII batalionu 77. pp AK, dowodzonego kolejno przez ppor. Bojomira Tworzyańskiego „Ostoję” i legendarnego por. cc Jana Piwnika „Ponurego” .

15 kwietnia 1944 r. patrol wydzielony z jego plutonu rozbroił posterunek żandarmerii niemieckiej i policji białoruskiej w Możejkowie Małym. W tym samym miesiącu jego oddział rozbił niemiecką załogę w majątku Możejków Wielki. W maju pluton „Olecha” dwukrotnie rozbił oddziały niemieckie w zasadzkach koło wsi Kowczyki i Możejków Wielki. 16 lipca uczestniczył w zwycięskiej operacji likwidacji niemieckiego garnizonu w Jewłaszach, podczas której poległ „Ponury”.

Grupażołnierzy z oddziału „Olecha” – 1945 r. (ppor. „Olech” siedzi w środku grupy), klęczy z lewej Mikoła „Zielony” (Ukrainiec, lejtnant Armii Czerwonej, antykomunista, który dołączył do polskiej partyzantki), z prawej klęczy: NN "Lis".

W początku lipca 1944 r. „Olech” wyruszył ze swoim batalionem w kierunku Wilna, by wziąć udział w operacji „Ostra Brama” . Oddział nie zdążył na czas, dzięki czemu uniknął rozbrojenia przez Sowietów. W zaistniałej sytuacji dowódca poprowadził swoich podkomendnych w rejon Szczuczyna gdzie kontynuował działalność bojową i konspiracyjną. Realia walki z niedawnym „sojusznikiem” oraz utrudniony kontakt z wyższymi strukturami AK, stały się przyczyną powstania wiosną 1945 r. Obwodu nr 49/67, obejmującego teren dawnych powiatów szczuczyńskiego i lidzkiego, nad którym "Olech" objął komendę.

Po likwidacji ppor. Czesława Zajączkowskiego „Ragnera” 3 grudnia 1944 r. w okolicy wsi Jeremicze i 21 stycznia 1945 r. pod Kowalkami por. Jana Borysewicza „Krysi” , dla NKWD wrogiem numer jeden stał się „Olech”. Stan liczebny Obwodu 49/67 w 1945 r. NKWD BSRR oceniało na około 800 ludzi, w większości pozostających w konspiracji i zorganizowanych w liczne placówki terenowe liczące od 10 do 50 członków, rozsiane w wioskach zamieszkałych głównie przez ludność polską.

Grupa partyzantów z oddziału ppor. A. Radziwonika "Olecha" (stoi 3 z lewej). Zima 1948 r.

Kolejne operacje przeciwko partyzantce i działania represyjne wobec ludności prowadzone przez NKWD przerzedzały placówki terenowe, nie były jednak w stanie ich zlikwidować i złamać polskiego oporu aż do wiosny 1949 r.
Ppor. Anatol Radziwonik „Olech” poległ 12 maja 1949 r. nad rzeczką Niewisza, niedaleko wsi Raczkowszczyzna, 3 km. na płd.-zach. od wsi Bakszty w Obwodzie Szczuczyn-Lida, podczas próby przebicia się przez pierścień kolejnej sowieckiej obławy. Miał 33 lata.
GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat ppor. "Olecha" czytaj tutaj:
Zainteresowanych historią walki polskich partyzantów na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej (m.in. por. Jana Borysewicza "Krysi", ppor. Czesława Zajączkowskiego "Ragnera", mjr. Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza" ) po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej:
Strona główna>
Prawa autorskie>

70. rocznica bitwy w Lesie Stockim

$
0
0
Uroczystości w 70. rocznicę bitwy w Lesie Stockim - 24 maja 2015 r.


24 maja 1945 w Lesie Stockim zgrupowanie partyzanckie AK-DSZmjr. Mariana Bernaciaka "Orlika" wspierane przez oddział Czesława Szlendaka "Maksa", stoczyło jedną z największych bitew Antysowieckiego Powstania. Ok. 170 partyzantów zostało zaatakowanych przez liczącą 700 ludzi ekspedycję NKWD i UB wyposażoną w transportery opancerzone. Po całodziennej walce żołnierze "Orlika" odnieśli zwycięstwo. Zginęło 17 żołnierzy NKWD i 10 funkcjonariuszy UB i MO - w tym kpt. Henryk Deresiewicz, naczelnik Wydziału do Walki z Bandytyzmem WUBP w Lublinie i por. Aleksander Ligęza, zastępca szefa PUBP w Puławach. Po stronie partyzantów poległo 11 ludzi: kpr. Pawelec Ryszard ps. "Spłonka", Piecyk Jan ps. "Niezapominajka", Szymonik Roman ps. "Bystry", Szczęsny Zdzisław ps. "Stracony", Pastuszko Zdzisław ps. "Karaś", Jeżewski Józef ps. "Szczyt", Buksiński Wacław ps. "Budzik oraz czterech nieznanych żołnierzy AK.

Las Stocki - mapa dojazdu.


Mjr Marian Bernaciak ps. "Orlik"

Więcej na temat mjr. Mariana Bernaciaka "Orlika" czytaj:
Obejrzyj na youtube:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Promocja pamiętnika kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka"

$
0
0
Promocja pamiętnika kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" - Warszawa, 20 maja 2015, godz. 17:30


Przystanek Historia Centrum Edukacyjne IPN im. Janusza Kurtyki przy ul. Marszałkowskiej 21/25 w Warszawie zaprasza na promocję nowego wydania wspomnień Zdzisława Brońskiego „Uskoka”. Spotkanie odbędzie się 20 maja (środa) o godz. 17:30.

W rozmowie o książce udział wezmą:
  • dr Sławomir Poleszak - naczelnik OBEP IPN w Lublinie
  • Eliza Dzwonkiewicz - prezes Zarządu Fundacji Banku Zachodniego WBK
  • mec. Grzegorz Wąsowski - członek zarządu Fundacji „Pamiętamy”
Prowadzenie:
  • dr Tomasz Łabuszewski - naczelnik OBEP IPN w Warszawie

Zdzisław Broński "Uskok"
Pamiętnik (wrzesień 1939 – maj 1949)
wstęp, redakcja naukowa i opracowanie dokumentów Sławomir Poleszak, edycja tekstu Andrzej Filipek, Sławomir Poleszak, Maciej Sobieraj, wydanie II , Lublin-Warszawa 2015, 383 s. (seria "Relacje i wspomnienia", t. 8)


Zdzisław Broński „Uskok” (1912–1949), od jesieni 1943 r. dowodził oddziałem partyzanckim w Obwodzie AK Lubartów, brał udział w akcji „Burza”. Po „wyzwoleniu” walczył z komunistami. Zginął otoczony w bunkrze, gdzie przez dwa lata ukrywał się przed UB. Ukrywając się, spisywał wspomnienia. Jest to źródło unikatowe, gdyż pozwala poznać motywy, jakie skłoniły żołnierzy wyklętych do pozostania w konspiracji. Ze wspomnień przebija zdumiewająca wyobraźnia społeczna i polityczna autora, który trafnie analizował zmieniającą się sytuację międzynarodową i wewnętrzną w Polsce.
Jest to drugie, rozszerzone wydanie Pamiętnika, w którym zamieszczono zapiski wcześniej nieznane.


SPIS TREŚCI


Informacje na temat zakupu publikacji wydanych w Oddziale IPN w Lublinie, w tym również Pamiętnika Zdzisława Brońskiego "Uskoka", można uzyskać:
  • Punkt sprzedaży publikacji IPN w Lublinie, ul. Staszica 22A, pon. 10:00–14:00
  • Kontakt: Mariusz Sawa, tel. (81) 53 63 480
Zdzisław Broński „Uskok” (1912–1949) od jesieni 1943 r. dowodził oddziałem partyzanckim w Obwodzie AK Lubartów, brał udział w akcji „Burza”. Po „wyzwoleniu” walczył z komunistami na Lubelszczyźnie. Zginął 21 maja 1949 r. otoczony w bunkrze w miejscowości Dąbrówka (obecnie Nowogród), gdzie przez dwa lata ukrywał się przed UB.

Kpt. Zdzisław Broński "Uskok"

„Uskok” ukrywając się, od 1947 r. spisywał swe wspomnienia. Jest to źródło unikatowe, gdyż pozwala poznać motywy, jakie skłoniły „żołnierzy wyklętych” do pozostania w konspiracji. Ze wspomnień przebija zdumiewająca wyobraźnia społeczna i polityczna autora, który trafnie analizował zmieniającą się sytuację międzynarodową i wewnętrzną w Polsce. Sławomir Poleszak we wstępie do Pamiętnika napisał:
Po zakończonej akcji w Dąbrówce (Nowogrodzie) funkcjonariusze UBP napisali na jednej z desek obok rozbitego bunkra: „Bunkier i »Uskoka« szlak [sic!] trafił”. Mieli rację, ich kilkuletnie „polowanie” zakończyło się wielkim sukcesem. Przetrwały jednak pamiętniki […]. Ukazują one sylwetkę Zdzisława Brońskiego z zupełnie innej perspektywy. Pokazują jego wielki hart ducha, odwagę i poświęcenie w walce o wolność ojczyzny. Poznajemy wyśmienitego, zdyscyplinowanego żołnierza i dowódcę, który dbał o swoich podkomendnych i osoby udzielające mu pomocy. Ukazują również jego ludzkie słabości i wady. Lektura pamiętników będzie fascynująca nie tylko dla historyków, ale również dla wszystkich pragnących poszerzyć swoją wiedzę o tragicznych latach okupacji niemieckiej i pierwszych powojennych latach tzw. utrwalania władzy ludowej.[CZYTAJ DALEJ]>

Strona główna>
Prawa autorskie>

66. rocznica śmierci kpt. "Uskoka"

$
0
0
66. rocznica śmierci kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Kpt. Zdzisław Broński "Uskok"

66 lat temu, 21 maja 1949 r., osaczony przez grupę operacyjną UB-KBW, w bunkrze ukrytym na terenie gospodarstwa Lisowskich w Dąbrówce (obecnie Nowogród, województwo lubelskie) zginął kpt. Zdzisław Broński „Uskok” – legendarny dowódca oddziałów partyzanckich na Lubelszczyźnie. Należał do najaktywniejszych i najbardziej bezkompromisowych dowódców antykomunistycznego podziemia.

W latach 1944–1949 jego oddziały przeprowadziły wiele głośnych akcji przeciwko siłom reżimowym, plasując go bez wątpienia na czele najgroźniejszych przeciwników „nowej władzy” na całej Lubelszczyźnie. O tym, jak wielkie znaczenie przywiązywali komuniści do jego ujęcia lub likwidacji, niech świadczy fakt, że w operacji osaczenia kpt. Brońskiego brał udział sam dyrektor Departamentu III MBP płk Jan Tataj, który prowadził z nim kilkudziesięciominutowe pertraktacje poprzez właz bunkra. Jakież musiało być zdziwienie pułkownika MBP, gdy w pewnym momencie usłyszał od osaczonego i znajdującego się w obliczu śmierci Polskiego Oficera, by mu już nie przeszkadzał, ponieważ… pisze listy. Niedługo później kpt. „Uskok” „umknął” im po raz kolejny, rozrywając się granatem.

Nowogród (dawniej Dąbrówka). Pomnik ku czci kpt. "Uskoka", stojący dokładnie w miejscu, gdzie w stodole Lisowskich znajdował się bunkier, w którym zginął Zdzisław Broński. Obława UB-KBW posuwała się od strony Wieprza, łąkami widocznymi za pomnikiem.

Nowogród. Tablica na pomniku w miejscu śmierci kpt. "Uskoka".

Pomnik ku czci kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" w Nowogrodzie, odnowiony w 2012 r. staraniem członków Narodowej Łęcznej i kibiców Górnika Łęczna.



Kpt. Zdzisław Broński "Uskok" na kwaterze, prawdopodobnie 1948 r.

Zdzisław Broński urodził się 24 grudnia 1912 r. w Radzicu Starym (gm. Ludwin, pow. lubartowski) w rodzinie chłopskiej. Po ukończeniu szkoły powszechnej uczęszczał do gimnazjum w Lublinie. W 1934 r. powołany został do służby wojskowej w 50 pp. we Włodzimierzu Wołyńskim, gdzie ukończył szkołę podoficerską. Do rezerwy został przeniesiony w stopniu plutonowego.

Zmobilizowany w sierpniu 1939 r., kampanię wrześniową odbył jako d-ca plutonu ckm w 50 pp, gdzie w połowie września dostał się do niewoli niemieckiej, z której zbiegł jesienią 1940 r. Powrócił w rodzinne strony, gdzie nawiązał kontakt z Polską Organizacją Zbrojną, a po jej scaleniu z Armią Krajową (jesień 1942 r.) został dowódcą placówki AK w Radzicu Starym. Placówka wchodziła w skład I Rejonu w Obwodzie AK Lubartów Inspektoratu AK Lublin. Pod koniec 1943 r. na terenie tej placówki powstał oddział partyzancki Zdzisława Brońskiego „Uskoka”, który został zatwierdzony rozkazem lubelskiego inspektora AK w połowie maja 1944 r. W lipcu 1944 r. „Uskok” wraz ze swym oddziałem został przydzielony do 27. Wołyńskiej DP AK i przebił się z nimi w rejon Czemiernik, a następnie podjął samodzielne działania. Stoczył kilka walk z Niemcami, m.in. w rejonie Ludwina (obecnie pow. łęczyński) stoczył potyczkę z pododdziałem Wehrmachtu, w której stracił jednego zabitego i dwu rannych, biorąc do niewoli 7 Niemców.

Grupażołnierzy z oddziału "Uskoka" podczas koncentracji w lasach kozłowieckich (Stary Tartak) w lipcu 1944 r. Na pierwszym planie stoją: czwarty od lewej - ppor. cz.w. Zdzisław Broński ps. "Uskok" , piąty - sierż. Kocyła ps. "Jastrząb", szósty - Zygmunt Libera ps. "Babinicz"; siedzą: pierwszy z prawej - Jan Mendel ps. "Czarny".

Po okupacji niemieckiej „Uskok” pozostał w podziemiu. Od sierpnia 1944 r. pełnił funkcję zastępcy, a następnie komendanta I rejonu obwodu AK Lubartów. W styczniu 1945 r. zorganizował oddział partyzancki liczący ok. 20 osób i przeprowadził z nim szereg akcji przeciwko funkcjonariuszom MO i UB oraz urzędom. Rozkazem Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj z dnia 1 czerwca 1945 r. awansowany został "Uskok" do stopnia porucznika czasu wojny. Wraz ze swoimi podkomendnymi nie skorzystał z zarządzonej przez dowództwo DSZ akcji „rozładowania lasów”. W maju 1945 r. został mianowany komendantem OPL II w Obwodzie WiN Lubartów i tym samym wszystkie oddziały partyzanckie i drużyny dywersyjne działające w obw. lubartowskim WiN zostały podporządkowane jego dowództwu a on sam podlegał bezpośrednio komendantowi OPL w Inspektoracie, mjr cc Hieronimowi Dekutowskiemu „Zaporze”. O dalszym pozostaniu „Uskoka” i jego żołnierzy w podziemiu, obok czynników natury ideowej, zaważyła też niewiara w możliwość powrotu do normalnego życia wobec represji „ludowej władzy” w stosunku do ludzi podziemia. Od połowy 1945 r. oddziały „Uskoka” prowadzą ciągłe działania przeciw przedstawicielom komunistycznej władzy.

Od lewej: mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" i kpt. Zdzisław Broński "Uskok".

Jak większość dowódców z AK-owskim rodowodem, „Uskok” stosował taktykę Kedywu: operował małymi „patrolami”, dla wykonania akcji wymagającej większych sił ogłaszał koncentrację kilku oddziałów, potem partyzanci rozpraszali się w terenie. On sam miał kilka kryjówek, m.in. bunkier w Dąbrówce koło Łęcznej (obecnie Nowogród), w stodole gospodarstwa Lisowskich. Bunkier ukryty był pod ziemią, wejście wydrążone było w ścianie, wewnątrz bunkra znajdowały się dwa radioaparaty i duże ilości broni. Prócz zaufanych sztabowców „Uskoka” jakiś czas spędził tu Edward Taraszkiewicz "Żelazny”, ranny podczas jednej z akcji w lewą rękę. Wtedy to spisał fragmenty kroniki swego oddziału, dzięki czemu możemy poznać nieco bliżej codzienność ostatniego z polskich powstań. Również „Uskok”, siedząc w bunkrze, dużo czytał i pisał. Pamiętniki „Uskoka” przejęte przez UB po jego śmierci, zostały odnalezione przez IPN i w 2004 r. wydane pod red. S. Poleszaka.

Kpt. Zdzisław Broński „Uskok”, ppor. Stanisław Kuchciewicz „Wiktor”.

Kapitan„Uskok” walczył do wiosny 1949 roku. Nie został pokonany w bitwie, lecz - podobnie jak „Orlik”, „Zagończyk” i wielu innych dowódców - stał się ofiarą zdrady. Zaczęło się od amnestii 1947 r. „Uskok" nie ujawnił się, wietrząc podstęp, powtarzał za „Zaporą”, że komunistyczna amnestia jest dla złodziei. Niestety - wielu partyzantów dało się oszukać. Skorzystał z „dobrodziejstw" amnestii żołnierz z oddziału „Uskoka” - Franciszek Kasperek „Hardy” - i w ten sposób sam oddał się w łapy lubartowskiego UB.

Franciszek Kasperek ps. "Hardy" - informator UB krypt. "Janek".

„Hardy” był wielokrotnie zatrzymywany, bito go i obiecywano karierę polityczną, aż w końcu 7 stycznia 1949 r. podjął współpracę z UB pod kryptonimem „Janek”. Otrzymał zadanie odnowienia kontaktów z partyzantką. Udało mu się dotrzeć do swego dowódcy - Zygmunta Libery „Babinicza”, który był zastępcą kpt. Brońskiego i dowódcą jego obstawy. TW „Janek” nawiązał kontakt i podczas jednego ze spotkań "Babinicz" został aresztowany i po wielodniowym bestialskim przesłuchaniu zdradził miejsce pobytu swego dowódcy, w bunkrze pod stodołą u Lisowskich w Dąbrówce k. Łęcznej. Ich wnuczka, Irena Dybkowska-Sobieszczańska (była już łączniczką „Uskoka”) do końca życia zapamiętała ten moment:
„[...] Gdy ubowcy wprowadzili "Babinicza" do domu dziadków Lisowskich, poznałam go z trudem. I nawet nie jego opuchnięta, zasiniaczona twarz najbardziej mnie zaszokowała. Przeraził mnie wygląd jego bosych stóp. Były to dwie kłody! tak spuchnięte, że chyba nie istniały na świecie buty, w które by weszły te stopy! Domyśliłam się wszystkiego [...]".
21 maja 1949 r. zabudowania Lisowskich otoczyła grupa operacyjna MO, UBP i KBW. Próbowano różnych sposobów by ująć „Uskoka” żywego. Do kawy, którą Irena Dybkowska miała zanieść „Uskokowi”, dodano środek nasenny, dziewczynę podprowadzono pod pistoletami do włazu bunkra. Pomimo całej grozy sytuacji dziewczyna zachowała zimną krew. Po uchyleniu deski zapolnicy, które maskowały właz do bunkra, powiedziała: „Przyniosłam panu kawę”. Tym samym ostrzegła „Uskoka” o grożącym niebezpieczeństwie, bowiem zwracano się do niego zwyczajowo „wujku”. Broński szybko zrozumiał grę słów (miał zapytać: „Irenko, jest źle?”) i zamknął wewnętrzną klapę bunkra.

Stodoła Lisowskich w Dąbrówce (Nowogrodzie), w której znajdował się bunkier kpt. "Uskoka".

Ostatecznie, 21 maja, ok. godz. 5:00 przystąpiono do akcji. Do stodoły weszła grupa szturmowa, by dostać się do zablokowanego otworu bunkra. „Uskok” odpowiedział strzałami, jednocześnie pytając: „Kto jest?”. Na żądanie, by się poddał, Broński zaczął zwlekać z odpowiedzią, następnie otworzył ogień z pistoletu i rzucił granaty. Szturm zakończył się niepowodzeniem. Nadal mając nadzieję na ujęcie „Uskoka” żywcem, pertraktacji z nim podjął się, uczestniczący w obławie dyrektor Departamentu III MBP płk Jan Tataj, jednak nie przyniosły one rezultatu. Około godz. 7:00 członkowie obławy usłyszeli silną detonację w bunkrze. Funkcjonariusze zaczęli natychmiast nawoływać Brońskiego, lecz z wnętrza kryjówki nikt już nie odpowiedział. Wobec braku pewności, czy „Uskok” żyje, postanowiono przez podkopanie z zewnątrz do stodoły wysadzić ścianę trotylem, by dostać się do wnętrza bunkra. O godz. 9 wysadzono ścianę i odnaleziono zmasakrowane ciało. Broński leżał na ziemi bez głowy i prawej ręki, z czego wynikało, że popełnił samobójstwo, detonując granat.

Zaraz po zakończeniu obławy funkcjonariusze UB aresztowali Katarzynę Lisowską, która została skazana na 10 miesięcy więzienia i przepadek mienia. Jej wnuczki zostały aresztowane 28 maja. Irenę Dybkowską skazano na pięć lat, zaś Helenę na osiem lat więzienia. Właściciel gospodarstwa – Mieczysław Lisowski „Żagiel”, któremu udało się uciec, niedługo potem nawiązał kontakt ze Stanisławem Kuchciewiczem „Wiktorem”. Został aresztowany 27 października 1951 r. i skazany na dożywocie, złagodzone później do 12 lat więzienia, które opuścił 25 lutego 1958 r. Zygmunt Libera „Babinicz” został skazany na 13-krotną karę śmierci, którą wykonano 28 maja 1950 r. w podziemiach budynku administracyjnego na Zamku w Lublinie.

Zasługi informatora „Janka” zostały wysoko ocenione przez jego mocodawców z UB, za co otrzymał 20 tys. zł tytułem „nagrody za pracę”. Później jeszcze kilkakrotnie odbierał drobne sumy za aktywną współpracę z resortem.
6 lipca 1949 r. oficer prowadzący przydzielił mu rewolwer, automat PPS i granat, jednak nie uchroniło to Kasperka przed rozliczeniem ze strony partyzantów. Stanisław Kuchciewicz„Wiktor”, poprzez siatkę swoich współpracowników, zebrał materiał dowodowy obciążający „Hardego” i został on zlikwidowany 1 września 1950 r.

Po zakończonej akcji w Dąbrówce funkcjonariusze UB napisali na jednej z desek zapolnicy: „Bunkier i »Uskoka« szlak [sic] trafił”. Mieli rację – ich kilkuletnie „polowanie” zakończyło się wielkim sukcesem. Likwidacja „Uskoka” oznaczała bowiem koniec zorganizowanego oporu zbrojnego na środkowej Lubelszczyźnie. Podlegający mu żołnierze jeszcze przez kilka lat kontynuowali walkę w grupach „Wiktora” i „Żelaznego”, ale w ich działaniach dawał się wyraźnie odczuć brak centralnego ośrodka decyzyjnego i autorytetu dowódcy tej klasy co „Uskok”. Przez kolejne lata nieliczni już jego partyzanci byli tropieni i likwidowani z całą bezwzględnością. 6 października 1951 r. zginął „Żelazny”, 10 lutego 1953 r. – „Wiktor”. Ostatni żołnierz „Uskoka” – Józef Franczak „Lalek” – poległ w walce dopiero 21 października 1963 r.

Napis sporządzony przez funkcjonariuszy UB na jednej z desek zapolnicy po zakończeniu operacji w Dąbrówce, 21 V 1949 r.

Śmierć kpt. Brońskiego nie oznaczała dla komunistów kresu walki z nim. Jego fizyczna likwidacja była tylko jej częścią. Kolejnym etapem było brukanie jego legendy i pamięci o zasługach dla lokalnej społeczności, dlatego też przez następne 40 lat stanowił cel ataku reżimowych historyków, określających go – jak i jemu podobnych – mianem „zaplutych karłów reakcji”, „reakcjonistów”, „faszystów”, „degeneratów”, a przede wszystkim „bandytów”.

Pomnik ku czci kpt. Zdzisława Brońskiego "Uskoka" w Nowogrodzie, odnowiony w 2012 r. staraniem członków Narodowej Łęcznej i kibiców Górnika Łęczna.

Kapitan Zdzisław Broński „Uskok” był kawalerem Orderu Virtuti Militari klasy V i Krzyża Walecznych. 5 marca 2008 r., za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej, został pośmiertnie odznaczony przez śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat kpt. "Uskoka" czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Rocznica trzech śmierci...

$
0
0
Rocznica trzech śmierci... "Młot", "Mścisław", "Żelazny"
  ...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert


Kpt. "Młot" / Por. "Mścisław" / Ppor. "Żelazny"  W ostatnich dniach czerwca przypadają trzy niezwykle tragiczne rocznice w historii zmagań 5. i 6. Brygady Wileńskiej Armii Krajowej z komunistycznym zniewoleniem.

66 lat temu, 27 czerwca 1949 r., na kolonii wsi Czaje Wólka [gmina Ciechanowiec] zginął dowódca 6. Brygady Wileńskiej AK kpt. Władysław Łukasiuk ps. "Młot", jak można sądzić w wyniku nieporozumienia, z ręki swego podkomendnego Czesława Dybowskiego "Rejtana". Zwłoki kpt. "Młota" zostały wykopane 13 VIII 1949 r. przez funkcjonariuszy UBP - miejsce pochówku do dziś jest nieznane. 11 listopada 2007 Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Władysława Łukasiuka Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.

Trzy lata wcześniej, 28 czerwca 1946 r., w dwóch różnych miejscach i okolicznościach, jednak z rąk tych samych zbrodniarzy, śmierć poniosło dwóch oficerów 5. Brygady Wileńskiej Armii Krajowej :
  • Por. Marian Pluciński ps. "Mścisław", uczestnik wojny obronnej 1939, następnie w konspiracji ZWZ-AK. Od kwietnia 1944 d-ca plutonu w 5. Brygadzie Wileńskiej. Po rozwiązaniu brygady przedostał się wraz ze swoim oddziałem na teren Puszczy Augustowskiej, a następnie powrócił na Wileńszczyznę. Do listopada 1944 dowodził oddziałem złożonym z rozbitków brygad wileńskich, operujących na północ od Wilna. Wiosną 1945 przedostał się na teren Białostocczyzny i nawiązał kontakt z mjr. "Łupaszką". Objął dowództwo 4. szwadronu w odtwarzanej 5. Brygadzie Wileńskiej . Po rozwiązaniu oddziału, w październiku 1945  r. zaprzestał działalności konspiracyjnej. Aresztowany przez białostocki UB na skutek donosu, został skazany na śmierć i zamordowany 28 VI 1946 roku. Nawet UB wystawiło mu mimowolnie dobrą opinię: „energiczny, odważny, bandycki upór”. Miejsce pochówku „Mścisława” do dzisiaj pozostaje nieznane. 11 listopada 2007 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył pośmiertnie Mariana Plucińskiego Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.
  • Ppor. Zdzisław Badocha ps. "Żelazny", ur. 22 marca 1923 r. w Dąbrowie Górniczej, harcerz, żołnierz 5. Wileńskiej Brygady AK, podporucznik czasu wojny, dowódca 2. szwadronu w tej brygadzie. Uważany za najlepszego dowódcę polowego mjr. "Łupaszki". Major wystąpił z wnioskiem o odznaczenie "Żelaznego" Krzyżem Virtuti Militari , pisząc: "bardzo odważny, dzielny, pełen inicjatywy, wykazał wielką odwagę osobistą" . Dowodził m.in. głośną akcją 19 maja 1946 r., o której informowało BBC. Szwadron "Żelaznego" rozbroił tego dnia 7 posterunków milicji w powiatach Kościerzyna i Starogard, zlikwidował dwie placówki UB, rozstrzelał 5 funkcjonariuszy UB, w tym sowieckiego doradcę, oficera NKWD. "Żelazny" zginął 28 VI 1946 r., podczas próby przebicia się przez obławę UB w majątku Czernin koło Sztumu, gdzie leczył się z ran postrzałowych. Miejsce jego pochówku pozostaje nieznane. 5 grudnia 2004 r. upamiętniono ppor. Zdzisława Badochę „Żelaznego”, odsłaniając w Czerninie pod Sztumem tablicę pamiątkową na ścianie kościoła parafialnego. 11 kwietnia 2006 r. poświęcono w Czerninie skromny pomnik „Pamięci żołnierzy szwadronu "Żelaznego"”.

Rok 1945. Stoją od lewej: ppor.cz.w. Henryk Wieliczko "Lufa", zamordowany 14 marca 1949 na zamku lubelskim, por. Marian Pluciński "Mścisław", zamordowany 28 czerwca 1946 w białostockim więzieniu, mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka", zamordowany 8 lutego 1951 na Mokotowie, wachm. Jerzy Lejkowski "Szpagat", ppor. Zdzisław Badocha "Żelazny", poległ w walce z UB 26 czerwca 1946 w Czerninie koło Sztumu .

Kadra 5. Brygady Wileńskiej AK. Od lewej: mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”, por. Jerzy Jezierski „Stefan”, ppor. Władysław Łukasiuk „Młot”, por. Zygmunt Błażejewicz „Zygmunt”, ppor. Lucjan Minkiewicz „Wiktor”, ppor. Jan Zaleski „Zaja”.
GLORIA VICTIS !

Strona główna>
Prawa autorskie>

Ostatni Niezłomni Małopolski

$
0
0
Niezłomni z Lasu Krzemieniny – 60. rocznica śmierci Stanisława Perełki "Dębińskiego" oraz Józefa Walkosza "Buka"

10 lipca 1955 r. kilkunastoosobowa obława UB dotarła do miejsca, w którym wybudowany był leśny schron, wykorzystywany przez ostatnią działającą w Małopolsce, złożoną z dawnych żołnierzy podziemia niepodległościowego, tzw. grupę przetrwania.

Schron "ostatnich leśnych" Małopolski, otoczony przez obławę UB 10 lipca 1955 r.

W jej skład wchodzili ukrywający się przed komunistami już od początku l. 50-tych Stanisław Perełka „Dębiński” (partyzant BCh i współpracownik zgrupowania „Ognia”), Józef Walkosz „Buk” (żołnierz AK z placówki w Szczawnicy), Walenty Sajdak „Karcz” (żołnierz AK i partyzant oddziału niepodległościowego „Ojca”-„Śmigi”) oraz Józef Oleksy „Bożek” (partyzant 1. pułku strzelców podhalańskich AK i współpracownik OP „Wiarusy”). Cała czwórka „do lasu” trafiła w różnych okolicznościach – łączył ich jednak strach przed represjami bezpieki oraz nadzieja na przełom polityczny w Polsce, który pozwoliłby im wrócić do ich rodzin.

Stanisław Perełka "Dębiński", poległ 10 lipca 1955 r. (fot. IPN)

W trakcie akcji przeprowadzonej przez UB 10 lipca zginęło na miejscu dwóch ostrzeliwujących się partyzantów – „Dębiński” i „Buk”, natomiast rannemu „Karczowi” oraz „Bożkowi” pomimo padających za nimi serii z karabinów udało się wyrwać z okrążenia. Podczas strzelaniny zginął także dowodzący obławą por. Edward Solarski – zastępca szefa UB w Nowym Sączu. Walenty Sajdak i Józef Oleksy niedługo cieszyli się wolnością. 24 listopada 1955 r. zostali podstępnie aresztowani przez UB i skazani na wyroki wieloletniego więzienia.

Józef Walkosz "Buk", poległ 10 lipca 1955 r. (fot. zbiory rodziny)

W 2014 r. staraniem Akcji Katolickiej w Szczawnicy i miejscowej parafii p.w. Św. Wojciecha oraz przy współpracy władz lokalnych i Oddziału IPN w Krakowie udało się zidentyfikować i uporządkować miejsce po dawnym leśnym obozowisku. W czerwcu 2014 r. stanął tam głaz z pamiątkową tablicą, przy odsłonięciu którego obecne były rodziny poległych wówczas partyzantów.

Warta przy głazie z tablicą pamiątkową postawionym nad dawnym partyzanckim schronem (fot. Dawid Golik)


12 lipca 2015 r. w 60. rocznicę wydarzeń z 1955 r. w miejscu śmierci Stanisława Perełki i Józefa Walkosza odprawiono polową Mszę Św., poświęcono krzyż oraz odsłonięto tablicę informacyjną, która ma w przyszłości stać się jednym z elementów ścieżki historycznej poświęconej żołnierzom podziemia niepodległościowego, którzy działali w lasach Beskidu Sądeckiego w czasie wojny i po jej zakończeniu.

Polowa Msza Św. oraz warta honorowa wystawiona przez członków grup rekonstrukcji historycznych. (fot. Dawid Golik)

Tablica informacyjna poświęcona historii "ostatnich leśnych" Małopolski [kliknij w zdjęcie, aby powiększyć] . (fot. Dawid Golik)
Dawid Golik
IPN O/Kraków

Więcej na temat "ostatnich leśnych" Małopolski czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

V Rajd Motocyklowy "Żołnierze Niezłomni - Pamiętamy. Pamiętaj i Ty!"

$
0
0
V Rajd Motocyklowy "Żołnierze Niezłomni – PAMIĘTAMY. PAMIĘTAJ i TY!" Hanna - Włodawa 2015 (Śladami "Jastrzębia" i "Żelaznego" )


Organizatorzy:
Współorganizatorzy:
Komandor Rajdu:
PROGRAM:

17.07.2015 – Piątek
  • od godz. 19:00 – przyjazd do Hanny, miejsce noclegu: plac przy budynku OSP Hanna (GPS: 51.720465, 23.50260 / 51°43'11.0"N 23°30'16.0"E)
  • godz. 21:00 – Apel Jasnogórski (Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła, Hanna 39, GPS: 51.719646, 23.503556)
  • godz. 21:30 – ognisko (OSP Hanna)
18.07.2015 – Sobota
  • godz. 9:00-16:00 – Motocyklowa Gra Historyczna ŚLADAMI "JASTRZĘBIA" i "ŻELAZNEGO" (początek i zakończenie: OSP Hanna)
  • godz. 17.00 – wyjazd do Kodnia (poznanie terenów nadbużańskich)
  • godz. 18:00 – Msza Św. Sanktuarium Matki Bożej Kodeńskiej Królowej Podlasia – Matki Jedności w Kodniu, Rynek 1 (GPS: 51.913834, 23.607101)
  • godz. 21:00 – Hanna (OSP): ognisko, podsumowanie Gry z zaproszonymi Gośćmi
19.07.2015 – Niedziela
  • godz. 11:00 – Msza Św. w intencji Żołnierzy Niezłomnych, Hanna, Kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła,
  • godz. 12.15 – Parada Motocyklowa
  • godz. 12.30 – Uczestnicy Rajdu biorą udział w corocznych obchodach „Imienin Hanny” związanych z prezentacją osiągnięć mieszkańców (wystawa rękodzieła, prezentacja i degustacja tradycyjnych regionalnych wyrobów spożywczych, występy zespołów muzycznych – oficjalne rozpoczęcie o godz. 13.00)
  • godz. 14:30 – zakończenie Rajdu
  • godz. 15.00 – dla chętnych: wyjazd do Sobiboru: wizyta w Miejscu Pamięci – Muzeum byłego niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady KL Sobibór (GPS: 51.447873, 23.592539)
INFORMACJE ORGANIZACYJNE:
1. Zapisy listem elektronicznym u Komandora Rajdu prowadzimy do dnia 15.07.2015. Zgłaszając uczestnictwo proszę podać:
a. imiona i nazwiska zgłaszanych uczestników Rajdu;
b. telefon kontaktowy;
c. adres elektroniczny do korespondencji;
d. markę/i i model/e motocykla.
2. Nocujemy w OSP w Hannie k/Włodawy (GPS: 51.720465, 23.50260 / 51°43'11.0"N 23°30'16.0"E) w namiotach lub w budynku na podłodze (konieczne co najmniej materace/karimaty i śpiwory).
3. Przyjeżdżamy na motocyklach udekorowanych biało-czerwona flagą.
4. Każdy uczestnik otrzyma rajdowy znaczek i nalepkę na motocykl.
5. Organizatorzy zapewniają wrzątek i „coś” do zjedzenia na ogniskach. Pozostałe wyżywienie w czasie Rajdu jest w gestii uczestników.
6. Patrole wyruszające na trasę Motocyklowej Gry Historycznej powinny mieć ze sobą przynajmniej 1 telefon komórkowy (tzw. smartfon) umożliwiający fotografowanie i wysyłanie MMS-ów oraz nagrywanie głosu (dyktafon). Mile widziane aparaty fotograficzne i kamery. Sugerujemy, aby motocykliści byli zaopatrzeni w mapę okolic Włodawy, Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego lub turystyczną Lubelszczyzny (Polesie Lubelskie) – sam GPS może nie wystarczyć – oraz notatnik.
7. Pamiętajmy o zabraniu ze sobą obok dobrego humoru również śpiewnika, chęci śpiewania na ognisku oraz ewentualnie instrumentu muzycznego.
8. Organizacja V Rajdu Motocyklowego „Żołnierze Niezłomni – PAMIĘTAMY. PAMIĘTAJ i TY!” nie jest usługą turystyczną w rozumieniu Ustawy „O usługach turystycznych”, Dz. U. Nr 223, poz. 2268 z dnia 29 sierpnia 1997 roku z późniejszymi zmianami.
9. Każdy uczestnik Rajdu jedzie na własną odpowiedzialność i odpowiada za siebie zgodnie z obowiązującymi odpowiednimi przepisami prawa, w tym prawa o ruchu drogowym.
10. Wpisowe: 100,- PLN (wpłaty po dołączeniu do Rajdu w Hannie).
11. Zgłoszenie uczestnictwa jest jednocześnie akceptacją przedstawionych informacji organizacyjnych V Rajdu Motocyklowego „Żołnierze Niezłomni – PAMIĘTAMY. PAMIĘTAJ i TY!” Hanna – Włodawa 2015 (Śladami „Jastrzębia” i „Żelaznego”).

Więcej informacji organizacyjnych dla motocyklistów zainteresowanych udziałem w Rajdzie na stronie www.rajdkatynski.com


PROGRAM RAJDU (pdf)

Strona główna>
Prawa autorskie>

W obronie dobrego imienia majora "Łupaszki"

$
0
0
W obronie dobrego imienia majora "Łupaszki"

Major Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka"

Instytut Pamięci Narodowej wspólnie z Instytutem Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk opublikował pracę Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich, autorstwa dr. hab. Pawła Rokickiego. Jej lekturę kończy się z głębokim przekonaniem o słuszności tezy autora, że mjr Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” [a nie „Łupaszko” jak u Rokickiego – przyp. KK i GW] jest zbrodniarzem wojennym, obciążonym rozkazem nakazującym zabijanie, w ramach polskiej akcji odwetowej wymierzonej przeciwko Litwinom, kobiet i dzieci.

Czytelnikowi towarzyszy też poczucie, że wskutek dotychczasowych zaniedbań będących udziałem badaczy dziejów polskiego podziemia niepodległościowego, którym to zaniedbaniom kres położył dopiero Rokicki, przywrócenie postaci mjra „Łupaszki” narodowej pamięci, mające miejsce po upadku komunizmu w Polsce, odbyło się w sposób niepełny i niewłaściwy. Jak pisze Rokicki:
wynikiem tego [zaniedbania] jest obecnie szeroka popularyzacja ułomnego – gdyż niepełnego – wizerunku wojennego bohatera. Tymczasem losy mjr. „Łupaszki” powinny nieść również przestrogę i inspirować do rozważań nad etycznym wymiarem metod prowadzenia walki (str. 221).


Tłem faktograficznym dla sformułowania przez Rokickiego poglądu, zgodnie z którym mjr „Łupaszka” jest zbrodniarzem wojennym, poglądu usankcjonowanego pieczęcią Instytutu Pamięci Narodowej, stały się mord popełniony 20 czerwca 1944 r. przez litewską policję na ludności polskiej w Glinciszkach (gdzie kompania 258 batalionu policji litewskiej rozstrzelała 39 Polaków, w tym kobiety, starców i jedenaścioro dzieci; zamordowany został także administrator majątków ziemskich Władysław Komar, polski działacz na Wileńszczyźnie) i będący jego konsekwencją odwet przeprowadzony przez oddziały AK na przedwojennym terytorium państwowym Litwy.
Główną rolę podczas działań odwetowych odegrały dwa pododdziały 5 Brygady Wileńskiej AK (dalej: 5 BW). Jednym z nich dowodził  wachm. Antoni Rymsza „Maks”, drugim por. cc Wacław Wiącek „Rakoczy”, pełniący wówczas funkcję zastępcy dowódcy 5 BW. Są one odpowiedzialne m.in. za śmierć 27 osób narodowości litewskiej w miejscowości Dubinki, w tym, niestety, także kobiet i dzieci. Łącznie w dniach 22- 30 czerwca 1944 r. w wyniku działań AK zginęło nie mniej niż 81 osób narodowości litewskiej, z czego ponad 60 od kul żołnierzy 5 BW.

Wileńszczyzna, 1944 r. Wachm. Antoni Rymsza "Maks", dowódca 3. Szwadronu 5. Brygady Wileńskiej AK, wraz z zastępcą Janem Kursewiczem "Akacją" idą obok maszerujących żołnierzy 5. Brygady.

Dla porządku należy zaznaczyć, że Rokicki nie dokonał żadnego odkrycia w badaniach nad relacjami polsko-litewskimi w latach II wojny światowej. Polskie działania odwetowe podjęte w reakcji na mord w Glinciszkach opisane bowiem zostały, choć nigdy nie tak szczegółowo jak uczynił to Rokicki, zarówno przez żołnierzy AK, uczestników tych działań, jak i przez historyków zajmujących się wojennymi dziejami Wileńszczyzny. Fakt, że ofiarą polskiego odwetu padły wówczas osoby cywilne jest znany każdemu, kto choć trochę interesuje się historią AK na Kresach. Rokicki, korzystając z szerokiej bazy źródłowej, osiągnął natomiast niespotykany dotąd stopień szczegółowości opisu tych wydarzeń, a zwłaszcza obrazu polskiego odwetu. W efekcie jego książka, pełna okropności zawartych w relacjach odnoszących się do śmierci litewskich cywilów, w tym kolejnych kobiet i dzieci, poniesionej z rąk żołnierzy AK, mocno oddziałuje na emocje polskiego czytelnika, czym  dodatkowo wzmacnia efekt dyskredytacji postaci „Łupaszki”.

Krzyż i tablica pamiątkowa w miejscu pochówku mieszkańców Glinciszek zamordowanych 20 czerwca 1944 r.


Z faktami nie należy polemizować, ludzie ci rzeczywiście zginęli, a opisane zdarzenia istotnie miały miejsce i nie mogą być dla strony polskiej powodem do dumy. Można jednak zastanawiać się, czy równie dużą staranność badawczą, jak przy odmalowaniu obrazu okropieństwa polskich działań odwetowych, zachował Rokicki wskazując mjra „Łupaszkę” jako osobę winną temu, że odwet ten został skierowany także wobec litewskich kobiet i dzieci.

W tym kontekście zasadnicze pytanie brzmi: czy Rokickiemu rzeczywiście udało się ustalić kto po stronie polskiej był wówczas rozkazodawcą działań, które przyniosły śmierć kobiet i dzieci? W ocenie niżej podpisanych prawidłowa odpowiedź na to pytanie jest niekorzystna dla autora książki. Uważna analiza pracy Rokickiego uzasadnia bowiem tezę, że z góry założył on winę dowódcy 5 BW, por./mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, choć nie potrafił tego w przekonywujący sposób dowieść. Jego tok rozumowania opierał się w tej kwestii, podobnie jak w wielu innych, na przypuszczeniach i spekulacjach. Tymczasem ustalenie dokładnej treści wydanego przez „Łupaszkę” rozkazu podjęcia działań odwetowych wobec Litwinów jest sprawą mającą absolutnie zasadnicze znaczenie dla przesądzenia o jego winie. Dokument ten nie zachował się, podobnie jak raport z odwetowego wypadu pododdziałów 5 BW na Litwę, choć jest wielce prawdopodobne, że takowy został sporządzony. Zapisy na temat owego rozkazu są w polskich relacjach i wspomnieniach bardzo ogólnikowe i wnoszą niewiele informacji. Z relacji „Rakoczego” wynika, że rozkaz istotnie wydał „Łupaszka” i była w nim mowa o egzekucji jako represji na ludności litewskiej. Kogo jednak taka represja miała dotyczyć, „Rakoczy” już nie precyzował. Jest wielce wątpliwe, że „Łupaszka” nakazał zabijanie kobiet i dzieci, ale dla Rokickiego wina dowódcy 5 BW jest oczywista. Dodajmy, że nigdy – ani wcześniej, ani później – rozkazów tego rodzaju „Łupaszka” nie wydał. Możemy posłużyć się analizą porównawczą z działaniami o charakterze odwetowym podejmowanymi przez odtworzoną w 1945 r. na Podlasiu 5 BW; w czasie kampanii wiosenno – letniej 1945 r. tej jednostki miały miejsce trzy tego rodzaju akcje, przy tym w żadnej nie wydano rozkazu represjonowania kobiet lub dzieci.

1944, Wileńszczyzna. Dowództwo 5 Brygady Wileńskiej AK w marszu. Od lewej: rtm Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" [dowódca 5 Brygady], NN, NN, NN, NN, ks. Aleksander Grabowski "Ignacy" [kapelan], ppor. Wiktor Wiącek "Rakoczy" [dowódca 1 komp. 5 Brygady], NN, NN, por. Grabowski "Pancerny", ppor. Sergiusz Sprudin [fotoreporter z Komendy Okręgu]. Fot. Mikołaj Sprudin / zbiory Ośrodka KARTA.

Rokicki, nie znając treści rozkazu „Łupaszki” dotyczącego odwetowego wypadu na Litwę, swoje przekonanie o odpowiedzialności dowódcy 5 BW za śmierć kobiet i dzieci, opiera wyłącznie na przypuszczeniach, pisząc m.in.
Z praktyki dowodzenia oddziałami partyzanckimi AK wynikałoby, że decyzję o sposobie przeprowadzenia akcji odwetowej podjął dowódca 5. Brygady AK rtm. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”. Jak można wnioskować ze skutków akcji, za jej cel uznał on najwyraźniej zniszczenie w całości wybranych rodzin. Tak bowiem zamordowano większość ofiar – w grupach rodzinnych. Za wyjątek można uznać cztery przypadki rozstrzelania wyłącznie młodych mężczyzn, czemu nie towarzyszyły represje wobec ich rodzin. Wspominaną w niektórych źródłach przygotowaną przed akcją listę osób do zgładzenia powinno się zatem interpretować jako listę rodzin (str. 61).
Dalej pisze Rokicki:
Jednocześnie od partyzantów [5 Brygady] wymagano ścisłego wykonywania otrzymanych rozkazów, w tym także egzekucji, nie pozostawiając miejsca na ocenę ich słuszności.
Na poparcie tej ostatniej tezy, uznawanej przez autorów niniejszego tekstu za zasadną, przywołuje przykład żołnierza 5 BW Zygmunta Mineyki „Lina”, który zimą 1944 r. za niewykonanie rozkazu likwidacji sowieckiego konfidenta został skazany na karę śmierci,  od wykonania której uratował go kapelan oddziału, wstawiając się za „Linem” u „Łupaszki”. W efekcie partyzantowi darowano życie, wydalając go jednak z szeregów 5 BW.

Kolejny element rozumowania Rokickiego sprowadza się do spekulatywnego wykluczenia możliwości podjęcia podczas akcji odwetowej działań naruszających rozkaz „Łupaszki”. Przebieg wydarzeń podczas wypadu pododdziałów 5 BW na Litwę jednoznacznie jednak pokazuje, czego Rokicki nie dostrzega bądź dostrzec nie chce, że w trakcie realizacji działań odwetowych doszło do zmiany ich pierwotnych założeń. Bo albo rozkaz „Łupaszki” nakazywał zabijanie całych rodzin, albo zabijanie wyłącznie osadników wojskowych, szaulisów, policjantów i bojówkarzy. Pododdziały 5 BW nie zrealizowały konsekwentnie żadnego z tych założeń.

Przyjmując na chwilę tezę Rokickiego, że „Łupaszka” wydał rozkaz zabicia ludzi z listy z ich rodzinami, należy stwierdzić, że w czterech przypadkach dopuszczono się ewidentnej niesubordynacji, która powinna skutkować surowymi konsekwencjami wobec osób winnych niewykonania rozkazu (analogicznie jak w sprawie „Lina”) - nic o tym jednak nie wiadomo. Dwie pierwsze egzekucje odbyły się bowiem według schematu, że ginął tylko mężczyzna wytypowany do likwidacji, a jego rodzinę oszczędzono. W takich samych okolicznościach zginęły także dwie ostatnie ofiary analizowanych działań 5 BW. Czyli zarówno na początku akcji odwetowej pododdziałów 5 BW, jak i w jej końcowym etapie zastosowano ten sam model postępowania, istotnie odmienny od pozostałych wówczas dokonanych egzekucji. Dlaczego zatem tego modelu działania Rokicki nie uznaje za odpowiadający ramom rozkazu Łupaszki ani takiej możliwości nie dopuszcza, forsując wyłącznie tezę przeciwną?

Trzeba też zauważyć, że Paweł Rokicki stosuje niejednakowe kryteria przy ocenie odpowiedzialności oficerów AK za przelew krwi podczas odwetowego wypadu na Litwę. Pisze m.in., że:
W odrębny sposób [od akcji odwetowej 5 BW]  rozpatrywać należy sprawstwo zabójstw dokonanych w trakcie ekspedycji karnej 2. Zgrupowania AK. Przeprowadzona ona została na rozkaz komendanta okręgu ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „ Wilka”, więc przede wszystkim on ponosi za nią odpowiedzialność. Nie sposób tego potwierdzić bez znajomości treści rozkazu ppłk „Wilka” [...] Można jednak mieć wątpliwości, czy podczas realizacji zadania nie doszło do przekroczenia ram rozkazu przez jego wykonawców (str. 193).
Mamy zatem u Rokickiego dwie różne miary w stawianiu hipotez badawczych. Nie jest znana ani treść rozkazu „Łupaszki”, ani treść rozkazu „Wilka”, lecz w pierwszym przypadku Rokicki praktycznie wyklucza, że ramy rozkazu „Łupaszki” zostały przekroczone, natomiast w drugim taką możliwość dopuszcza.

W swej książce Rokicki cytuje fragment artykułu pt. „Jak prawy żołnierz polski”, który ukazał się 25 czerwca 1944 r. w organie prasowym BIP Komendy Okręgu Wilno „Pobudce”, napisany zapewne przez redaktora tego pisma - ppor. Lecha Beynara vel Pawła Jasienicę „Nowinę”. Jednoznacznie określono tam zasady moralne, jakimi powinni kierować się żołnierze AK (stanowczo odrzucono możliwość represjonowania osób cywilnych, kobiet i dzieci, uznając takie działania za haniebne). Nawet jeśli nie Jasienica był autorem wzmiankowanego tekstu, to bez wątpienia, jako główny redaktor„Pobudki”, z przesłaniem  artykułu  w pełni się utożsamiał. W tym kontekście bardzo wymowny jest fakt, że oficer ten już we wrześniu 1944 r. oddał się pod rozkazy „Łupaszki” i został jego zastępcą, walcząc u boku dowódcy 5 BW do połowy sierpnia 1945 r.

Od lewej: ppor. Lech Leon Beynar "Nowina" (Paweł Jasienica), mjr. Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka".

Okoliczność ta nie skłoniła jednak Rokickiego do rozważań, czy Paweł Jasienica był aż takim hipokrytą, że w trzy miesiące po ukazaniu się rzeczonego artykułu w „Pobudce” został podkomendnym człowieka, który, jak twierdzi Rokicki, wydał rozkaz zabijania litewskich kobiet i dzieci, czy też jednak przeciwnie -  Jasienica podjął taką decyzję, bo o treści rozkazu „Łupaszki” nakazującego podjęcie akcji odwetowej za zbrodnię popełnioną na Polakach w Glinciszkach miał wiedzę odmienną od przemyśleń, które w książce firmowanej przez IPN upowszechnia Rokicki. Dodajmy, że z relacji podkomendnych i współpracowników „Łupaszki” wynika, że stosunki pomiędzy nim i Pawłem Jasienicą charakteryzowały się wzajemnym szacunkiem, zaufaniem i przyjaźnią. Czy można uwierzyć, że intelektualista jakim był Paweł Jasienica pozostawałby w takich relacjach z człowiekiem, który rozkazał zabijać kobiety i dzieci? Czy przyjąłby funkcję jego zastępcy?

Maj 1944, Punżanki, woj. wileńskie. Rtm Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" (d-ca 5 Brygady Wileńskiej AK) z córką Barbarą. Fot. Sergiusz Sprudin.



Zdaniem autorów niniejszego tekstu, „Łupaszka”, wydając rozkaz o zastosowaniu odwetu na Litwinach, nie nakazywał zabijania kobiet i dzieci, zaś ramy jego rozkazu zostały przekroczone przez „Rakoczego” i „Maksa” - dowódców pododdziałów 5 BW skierowanych wówczas przez „Łupaszkę” na przedwojenne terytorium państwowym Litwy w celu wykonania działań odwetowych (sam „Łupaszka” nie wziął udziału w tych działaniach, pozostając z resztą sił 5 BW po polskiej stronie starej granicy państwowej). W pierwszej i ostatniej fazie akcji odwetowej, a zatem bezpośrednio po odebraniu rozkazu „Łupaszki” i gdy bliski był powrót do miejsca postoju dowódcy 5 BW, zastosowano się ściśle do treści rozkazu „Łupaszki”, pozbawiając życia wyłącznie osoby wytypowane do likwidacji. W innych momentach działań odwetowych rozkaz ten przekroczono, wybijając całe rodziny.

Kolejna istotną kwestią jest odpowiedź na pytanie czy odwet polski miał być rzeczywiście z założenia ślepy? Na liście osób wytypowanych do egzekucji znaleźli się osadnicy wojskowi, aktywni szaulisi, uczestnicy litewskiego ruchu powstańczego w czerwcu 1941 r., a także policjanci w służbie niemieckiej. Nie byli to ludzie bezbronni. Zaatakowane gospodarstwa zostały wskazane partyzantom 5 BW przez przewodników z siatki terenowej AK, którzy byli doskonale zorientowani, jak poszczególni Litwini zachowywali się w stosunku do Polaków. Że swej broni nie zdążyli oni użyć, to już zupełnie inna kwestia. Co oczywiście nie usprawiedliwia w najmniejszym stopniu tych partyzantów, którzy dopuścili się zabójstw kobiet lub dzieci.

Konkluzje poczynione przez Rokickiego odnośnie osoby majora „Łupaszki” wpisują się w doniosły sposób w dyskusję na temat „Panteonu Żołnierzy Wyklętych”. Nasuwają oczywiste pytanie, czy mjr „Łupaszka”, przedstawiony przez Rokickiego jako zbrodniarz wojenny, powinien tam się znaleźć. Problem polega na tym, że przekaz sformułowany przez Rokickiego jest ułomny. Autor nie zdołał ustalić okoliczności zupełnie zasadniczych dla przesądzenia o winie dowódcy 5 BW. Przyjmuje jednak za bezsporne, że „Łupaszka” wydał rozkaz zabijania litewskich kobiet i dzieci, czym skazuje go na infamię w oczach czytelników i szerszej opinii publicznej. Prawi przy tym morały o prawdzie i „właściwej ocenie” wydarzeń i postaci. Cóż, może jednak zdałoby się więcej rozwagi i powściągliwości w formułowaniu tego rodzaju osądów? Także wówczas, gdy ceną za to mógłby być mniejszy rozgłos nazwiska autora książki.


dr Kazimierz Krajewski
historyk, badacz dziejów polskiego podziemia niepodległościowego,
kierownik Referatu Badań Naukowych OBEP
Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie,
prezes Nowogródzkiego Okręgu Światowego Związku Żołnierzy AK

Grzegorz Wąsowski
adwokat, współkieruje pracami Fundacji "Pamiętamy" , zajmującej się przywracaniem pamięci o żołnierzach polskiego podziemia niepodległościowego
z lat 1944-1954

Strona główna>
Prawa autorskie>

SURKONTY 1944 - początek końca...

$
0
0
71. rocznica bitwy pod Surkontami i śmierci mjr. Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza"
...patrzy przez okno
jak słońce Republiki
ma się ku zachodowi
pozostało mu niewiele
właściwie tylko
wybór pozycji
w której chce umrzeć
wybór gestu
wybór ostatniego słowa...
Zbigniew Herbert, "Pan Cogito o postawie wyprostowanej"
71 lat temu, w poniedziałek 21 sierpnia 1944 r., w kresowej wsi Surkonty, podczas przygotowań do kolejnej odprawy  Komendanta Nowogródzkiego Okręgu Armii Krajowej mjr. Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza", oddział polski liczący 72 żołnierzy został zaatakowany przez wojska NKWD. Po wielogodzinnej walce w okrążeniu, w tej pierwszej bitwie Antysowieckiego Powstania,  mjr Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz", hubalczyk, cichociemny, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Wojennego Virtuti Militari i dwukrotny Krzyża  Walecznych,  poległ wraz z 35 swoimi żołnierzami, z których część bolszewiccy barbarzyńcy dobili bagnetami.

Mjr cc Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz"

[...] Na skutek donosu naczelnik raduńskiego rejonowego Oddziału Ludowego Komisariatu Spraw Wewnętrznych kapitan bezpieczeństwa państwowego Czikin skierował w okolice wsi Surkonty, celem likwidacji "zgrupowania bandyckiego", Grupę Wywiadowczo-Poszukiwawczą 3. batalionu 32. Zmotoryzowanego Pułku Strzelców Wojsk Wewnętrznych NKWD.
Przybywające ciężarówki dostrzeżono w chwili, gdy zahamowały i zaczęli z nich wyskakiwać bojcy. Cichy alarm wśród chłopców "Kotwicza", rozrzuconych po odległych gospodarstwach, spowodował sprawne zajęcie stanowisk przez obsługę rkm. Spokojnie obserwowano przez lornetki Sowietów, gdy milczkiem podkradali się do zabagnionej łąki. Tam oczka wody rozbiły rytmicznie rozstawioną tyralierę i skupiły Sowietów w małe grupki. Wtedy, na rozkaz "Kotwicza", otwarto zmasowany ogień. Jego skuteczność była ogromna.

Rozpiętość frontu liczyła około 1000 metrów. W pierwszej fazie walki zginęło 16-30 żołnierzy sowieckich i było kilkunastu rannych, w tym obaj sowieccy dowódcy. Straty po stronie polskiej ograniczały się do kilku zabitych i rannych. Około godz. 15.00 nastąpiła krótka narada. Część partyzantów wycofała się  z lżej rannymi, "Kotwicz" postanowił zostać do wieczora, by zabrać ciężko rannych. Nie doczekał...
W tym czasie oddziałom sowieckim przybył z odsieczą dowódca Grupy Wywiadowczo-Poszukiwawczej 3/32 zmot. pułku strz. kpt. Szulga i naczelnik rejonowego oddziału NKWD kpt. bezp. państw. Czikin. Według dokumentów sowieckich: w wyniku 5-godzinnego boju [bandę] całkowicie zniszczono - zabito 53 bandytów, w tym 6 oficerów białopolskiej armii. Schwytano do niewoli - 4 .

Żołnierze 1 kompanii I batalionu 77. pp AK. Na białym koniu siedzi mjr/ppłk Maciej Kalenkiewicz "Kotwicz".

W Surkontach atakował, według ocen ocalałych oficerów AK, sowiecki batalion dowieziony na 30 ciężarówkach. Stosunek sił wynosił 10:1 na niekorzyść Polaków. W drugiej fazie bitwy oddziały sowieckie zaatakowały lewe skrzydło obrony, starając się przełamać opór polskich stanowisk, wedrzeć się na tyły obrońców i odciąć drogę odwrotu. Na prawym skrzydle rozpoczęły natarcie świeżo przybyłe oddziały NKWD. W tej fazie Sowieci zdobyli wzgórze, na którym ustawili cekaem. W tym czasie nastąpił nalot kilku sowieckich samolotów, które ostrzelały pozycję Polaków z broni pokładowej. Sowiecki cekaem swoim ogniem ze wzgórza zniszczył polski punkt dowodzenia, zabijając polską obsługę rkm, majora Macieja Kalenkiewicza "Kotwicza", rotmistrza  Jana Skrochowskiego "Ostrogę" i adiutanta pchor. Henryka Nikicicza "Orwida". Ten fakt spowodował wycofanie się pozostałych partyzantów.
Straty sowieckie wyniosły 132 zabitych. Po stronie AK poległo 36 żołnierzy.

Nie wszyscy zginęli w walce. Jedna z ocalałych sanitariuszek tak wspomina ostatnią fazę walk:
[...] Ale najgorsze było to, że oni razem ze mną robili obchód placu boju i wszystkich nieżyjących, ciężko rannych i lekko rannych, wszystkich dobijali bagnetami. Wszystkich! Pamiętam twarz kapitana "Hatraka" [kpt. cc Franciszek Cieplik] . On miał taką złotą szczękę i patrzył na mnie przytomnie, patrzył na mnie tak, jakby jemu było mnie żal. Ja to widziałam po jego oczach. Sołdat podszedł i pchnął go bagnetem w bok. Ja tylko widzę jego zęby wyszczerzone, bo on jego walił w brzuch, w klatkę piersiową, ile tylko chciał. I tak po kolei, każdego [...].
Obecny widok cmentarza żołnierzy Armii Krajowej w Surkontach. Przez pół wieku p ole bitwy i zbiorowa mogiła żołnierzy AK mjr. "Kotwicza" w Surkontach były kołchozowym pastwiskiem, pokrytym zeschłą skorupą krowiego łajna. Pod tą skorupą leżeli ONI.

Kpt. dr Alfred Paczkowski "Wania" , cichociemny, napisał po latach: Maciej - to Poniatowski. Jego śmierć była demonstracją i sprawą honoru.
 
Według mjr. "Kotwicza" obecność żołnierzy polskich na Kresach Wschodnich miała dokumentować wobec świata przynależność ziem kresowych do Rzeczypospolitej .
Oddziały AK i oddziały samoobrony polskiej trwały na straży polskości na  Kresach  i dokumentowały tą przynależność aż do lat 50., tocząc nierówną walkę z bolszewicką okupacją i sowietyzacją tych ziem.

GLORIA VICTIS !!!

Więcej na temat mjr. "Kotwicza" i bitwy pod Surkontami czytaj w tekście:
Powyższy tekst w wersji angielskiej dostępny jest na stronie The Doomed Soldiers - Polish Underground Soldiers 1944-1963 - The Untold Story:
Zainteresowanych walką polskich partyzantów na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej (m.in. por. Jana Borysewicza "Krysi", ppor. Czesława Zajączkowskiego "Ragnera", ppor. Anatola Radziwonika "Olecha" ) po wkroczeniu Sowietów, zapraszam do lektury kategorii Im poświęconej: Strona główna>
Prawa autorskie>

"Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba..."

$
0
0
69. rocznica zamordowania Danuty Siedzikówny "Inki"

Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba... 
pożegnalne słowa "Inki"


69 lat temu, 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15 w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej 12, komunistyczni oprawcy zamordowali siedemnastoletnią sanitariuszkę 5 Brygady Wileńskiej AK Danutę Siedzikówną ps. „Inka”. Wraz z nią śmierć poniósł oficer wileńskiej AK ppor. Feliks Selmanowicz ps. Zagończyk”. Umierali z okrzykiem „Jeszcze Polska nie zginęła!” i „Niech żyje „Łupaszko”!”. „Inka” i  „Zagończyk” zostali zabici strzałem w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego, ppor. Franciszka Sawickiego, ponieważ strzały  z 10 pepesz plutonu mającego wykonać wyrok jedynie drasnęły dziewczynę i poraniły jej towarzysza niedoli, choć żołnierze strzelali z odległości trzech kroków. Wyrok śmierci był komunistyczną zbrodnią sądową, a zarazem aktem zemsty i bezradności UB wobec niemożności rozbicia oddziałów mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki” .

„Inka” została  aresztowana w Gdańsku rankiem 20 lipca 1946 r. Po bestialskim śledztwie  3 sierpnia 1946 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku skazał ją na śmierć. „Inka” nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała prośby o ułaskawienie; pismo podpisał jej obrońca. Bierut nie skorzystał z prawa łaski. W grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska, krótko przed śmiercią, napisała:

"Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba".


Danuta Siedzikówna "Inka"

Danuta Siedzikówna urodziła się 3 września 1928 r. we wsi Guszczewina k. Narewki w pow. Bielsk Podlaski. Była drugą córką leśnika Wacława Siedzika i Eugenii z Tymińskich. W rodzinie żywe były polskie tradycje patriotyczne. Ojciec w 1913 r., podczas studiów w Petersburgu, został aresztowany przez władze carskie za udział w tajnej polskiej organizacji młodzieżowej i zesłany w głąb Rosji, skąd do Polski wrócił dopiero w 1926 r. Babcia Helena  Tymińska spokrewniona była z rodziną Orzeszków, znała dobrze Elizę Orzeszkową.Świadomość rodzinnej przeszłości wywarła duży wpływ na ukształtowanie osobowości i postawy przyszłej sanitariuszki. Do wojny rodzina Siedzików mieszkała w leśniczówce w Olchówce pod Narewką, gdzie pracował ojciec „Inki”. Danuta Siedzikówna była jedną z trojga rodzeństwa, miała młodszą o trzy lata siostrę Irenę i o rok starszą Wiesławę. Do 1939 roku uczyła się w szkole powszechnej w Olchówce, potem zaś w szkole sióstr salezjanek w Różanym Stoku pod Grodnem. Dalszą naukę przerwała jej wojna.

We wrześniu 1939 r. tereny rodzinne Danuty został zajęte na mocy paktu Ribbentrop-Mołotow przez Armię Czerwoną i znalazł się pod okupacją sowiecką. Wacław Siedzik, podobnie jak wielu polskich leśników uznanych przez władze komunistyczne za osoby szczególnie związane z państwem polskim - a co za tym idzie - niebezpieczne, został w 1940 r. aresztowany przez NKWD i wywieziony do kopalni złota na Syberii. Po wybuchu w czerwcu 1941 r. wojny pomiędzy Związkiem Sowieckim i III Rzeszą, został zwolniony z obozu i wraz z armią gen. Andersa znalazł się na terenie Iranu. Tam, w Teheranie, sprawował funkcję komendanta obozu dla polskich uchodźców cywilnych. Na skutek ciężkich przeżyć oraz z powodu słabego zdrowia nadwątlonego dwukrotnym zesłaniem zmarł w Iranie, wkrótce po opuszczeniu przez armię Andersa Rosji. Jego grób znajduje się na cmentarzu polskim w Teheranie.

Po aresztowaniu Wacława Siedzika przez NKWD, jego rodzina została usunięta przez władze sowieckie z leśniczówki w Olchówce. Musiała zamieszkać w niedalekiej Narewce, tutaj też zastał ją wybuch wojny niemiecko - sowieckiej. Prawdopodobnie już wtedy matka „Inki”, Eugenia Siedzik, miała kontakty z polską konspiracją niepodległościową. W lipcu 1941 r. Narewka znalazła się pod okupacją niemiecką. Matka Danuty była aktywną uczestniczką Armii Krajowej, należała do siatki terenowej AK na Podlasiu. Za udział w konspiracji została aresztowana przez Niemców w listopadzie 1942 roku, a 25 listopada tegoż roku osadzona jako więzień polityczny w więzieniu  w Białymstoku (figuruje pod poz. 843 na wykradzionej przez wywiadowczynię AK liście  więźniów Gestapo z numerami akt sprawy 5321/42 i 48/42). Z przekazywanych przez nią z więzienia grypsów wynikało, iż osoby, które spowodowały jej aresztowanie należały do kolaborującego z Niemcami komitetu białoruskiego z Narewki. Po ciężkim śledztwie i torturach została zamordowana w połowie września 1943 r. w lesie pod Białymstokiem. Danusia po raz ostatni widziała matkę w szpitalu więziennym w Białymstoku strasznie zmasakrowaną. „Inka” miała wtedy zaledwie piętnaście lat. Grobu zamordowanej matki nigdy nie odnalazła.

Danuta Siedzikówna (1928-1946)

Trzema osieroconymi córkami małżeństwa Siedzików zaopiekowała się babcia, matka ich ojca. Dwie starsze, Wiesława i Danuta, pomimo bardzo młodego wieku, zostały zaprzysiężone jako żołnierze Armii Krajowej. Danuta wstąpiła w szeregi konspiracji w grudniu 1943 r. i stała się żołnierzem Armii Krajowej ośrodka Hajnówka-Białowieża. Praca konspiracyjna w tym ośrodku prowadzona była w bardzo trudnych warunkach. Śmiertelne zagrożenie stanowili tu nie tylko Niemcy, ale też i współpracujący z nimi „aktywiści” białoruscy (którzy zadenuncjowali Gestapo wielu polskich niepodległościowców) oraz uczestnicy komunistycznych „jaczejek”, związanych z wrogą wobec Polski i Polaków partyzantką sowiecką. Danuta Siedzikówna początkowo pełniła funkcję łączniczki na terenie swego macierzystego ośrodka. Przeszła ogólne przeszkolenie wojskowe, a także ukończyła kursy sanitarne. Do połowy 1945 r. mieszkała w Narewce i pracowała jako urzędniczka w miejscowym nadleśnictwie.

W lipcu 1944 r. tereny powiatu Bielsk Podlaski zostały zajęte przez nadciągającą ze wschodu Armię Sowiecką. Biorące udział w akcji „Burza” oddziały AK atakujące wycofujących się Niemców, były po ujawnieniu się wobec władz sowieckich rozbrajane, a ichżołnierze wywożeni do obozów w głębi ZSRR. Pod koniec wojny do oddziałów partyzanckich przedostali się konfidenci NKWD, których zadaniem było rozpracowanie armii podziemnej. Na podstawie zebranych informacji już po rozformowaniu oddziałów nastąpiły aresztowania. 6 czerwca 1945 r. również „Inkę” zatrzymano razem ze wszystkimi pracownikami nadleśnictwa za współpracę z niepodległościowym podziemiem. W czasie transportu do siedziby UBP w Białymstoku została wraz z grupą uwięzionych odbita przez patrol 5 Brygady Wileńskiej AK (podległej w tym czasie Komendzie Okręgu Białostockiego AK), dowodzony przez Stanisława Wołoncieja „Konusa”. Pod opieką Wacława Beynara „Orszaka” uwolnieni dotarli do miejsca postoju Brygady, dowodzonej przez mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę” w miejscowości Śpieszyn. W oddziale rozpoczęła służbę sanitariuszki pod pseudonimem „Inka”. Walczyła w szwadronach por. Jana Mazura „Piasta”, a następnie por. Mariana Plucińskiego „Mścisława”. We wrześniu 1945 r., po rozwiązaniu Brygady na okres zimowy, wyjechała do Olsztyna. Niedługo później UB aresztowało siostrę „Inki” Wiesławę, która szybko zorientowała się, że chodziło im o Dankę. Aresztowana miała to szczęście, że trafiła na funkcjonariusza UB, któremu kiedyś wyświadczyła niecodzienną przysługę. Była świadkiem na jego tajnym ślubie kościelnym. To uratowało ją przed biciem i prawdopodobnie przyczyniło się do jej zwolnienia. Jednak po zwolnieniu Wiesława zauważyła, że jest śledzona, dlatego przekazała Dance informację, by ta trzymała się jak najdalej od rodziny. Z pomocą przyszedł przyjaciel ojca i ojciec chrzestny Danki, Stefan Obuchowicz. Wyrobił jej fałszywe papiery na swoje nazwisko i załatwił pracę kancelistki w leśnictwie Miłomłyn koło Ostródy.

4 szwadron 5 Brygady Wileńskiej AK. Ostatni rząd od prawej: Danuta Siedzikówna "Inka", Jerzy Lejkowski "Szpagat", por. Marian Pluciński "Mścisław", ppor. Henryk Wieliczko „Lufa”, NN, Jerzy Fijałkowski "Stylowy", w pierwszym rzędzie od lewej drugi Witold Goldzisz "Radio", trzeci Zdzisław Badocha "Żelazny" .

W styczniu 1946 r., po wznowieniu działalności Brygady (podporządkowanej w tym okresie  Eksterytorialnemu Okręgowi Wileńskiemu AK), „Inka” podjęła służbę w szwadronie ppor. Zdzisława Badochy „Żelaznego”, w którym również pełniła funkcję sanitariuszki. Wykonywała też zadania łączniczki i kurierki, wyjeżdżając na odległe nieraz punkty kontaktowe. Na co dzień, jak wszyscy partyzanci, chodziła w mundurze Wojska Polskiego. Cieszyła się dużym zaufaniem dowódców, a także uznaniem i przyjaźnią kolegów. Tak wspominał „Inkę” sierż. Olgierd Christa „Leszek”, jeden z jej ówczesnych przełożonych:

„Była bardzo lubiana za swoją skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trudy z równą chłopcom, a niekiedy bardziej zadziwiającą wytrzymałością, szczególnie psychiczną. Raz tylko prosiła w czasie powrotu znad Wisły, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb. Maszerowaliśmy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a ją właśnie gnębił brak formy”.

Danusia uczestniczyła jako sanitariuszka w walkach szwadronu z grupami operacyjnymi UB, MO i KBW. Warto wspomnieć, że podczas akcji bojowych udzielała pomocy sanitarnej nie tylko rannym partyzantom, ale również rannym milicjantom, na co istnieją liczne zeznania i świadkowie.

Kadra 5 Brygady Wileńskiej AK, rok 1945. Stoją od lewej: ppor.cz.w. Henryk Wieliczko "Lufa", zamordowany 14 marca 1949 r. na Zamku Llubelskim, por. Marian Pluciński "Mścisław", zamordowany 28 czerwca 1946 r. w białostockim więzieniu, mjr Zygmunt Szendzielarz "Łupaszka" , zamordowany 8 lutego 1951 r. na Mokotowie, wachm. Jerzy Lejkowski "Szpagat", ppor. Zdzisław Badocha "Żelazny", poległ w walce z UB 26 czerwca 1946 r. w Czerninie koło Sztumu .

Podczas jednej z potyczek z funkcjonariuszami UB w czerwcu 1946 roku został ranny ppor. „Żelazny”. Pozostawiony na konspiracyjnej kwaterze w majątku w Czerninie, poległ 26 czerwca 1946 roku w walce z bronią w ręku, osaczony przez komunistyczną grupę operacyjną. Sierż. „Leszek”, okresowo dowodzący szwadronem, który„odskoczył” w Bory Tucholskie, nie wiedząc o śmierci „Żelaznego” wysłał„Inkę” w dniu 13 lipca 1946 roku do Gdańska, z zadaniem nawiązania kontaktu z porucznikiem, a także zakupu niezbędnych lekarstw i środków medycznych. Tak  Olgierd Christa wspominał „Inkę” w dniu wyjazdu:

„To była bardzo skromna dziewczyna. Była bardzo obowiązkowa. Nie pamiętam, by się kiedykolwiek skarżyła, choć nie brakowało długich, forsownych marszów.  W lipcu wysłałem ją  do Gdańska po medykamenty dla oddziału. Kiedy stanęła przede mną, żeby zameldować gotowość wyjazdu, spojrzałem zdziwiony, jakbym ujrzał kogoś nieznanego. Była zawsze ubrana w wojskowy uniform i w wojskowe buty. Teraz stała przede mną smukła, uśmiechnięta,ładna dziewczyna, w pożyczonej gdzieś na wsi letniej sukience”.

Niestety,„Leszek” nie wiedział, że zadanie jakim obarcza dziewczynę jest już nieaktualne, ale nie miał też świadomości, że jedna z łączniczek cieszących się zaufaniem dowództwa - Regina Żylińska-Mordas ps. „Regina”, podjęła współpracę z UB i wydała szereg punktów kontaktowych 5 Brygady Wileńskiej. Gdy „Inka” nocą 19/20 lipca 1946 r. zjawiła się w mieszkaniu sióstr Mikołajewskich przy ul. Wróblewskiego we Wrzeszczu, stanowiącym jeden z takich punktów, prawdopodobnie była już śledzona przez UB. Następnego dnia o świcie do mieszkania wpadli funkcjonariusze UB i aresztowali osoby tam przebywające.

Żołnierze 4 Szwadronu 5 Brygady Wileńskiej AK, w górnym rzędzie od lewej: por. Marian Pluciński "Mścisław", plut. Henryk Wieliczko "Lufa", NN, plut. Zdzisław Badocha "Żelazny" , środkowy rząd: plut. Jerzy Lejkowski "Szpagat", kpr. Zbigniew Fijałkowski "Pędzel", NN, na dole: Danuta Siedzikówna "Inka", NN "Beduin", Leonard Mikulski "Sęp", NN; Białostocczyzna 1945 r.

Danuta Siedzikówna „Inka” przeszła przez bardzo ciężkie i brutalne śledztwo prowadzone w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa w Gdańsku. Krzysztof Wójcik w artykule poświęconym „Ince” pisał:

„Dokładnie nie wiadomo, jak dziewczyna była traktowana podczas śledztwa. Do dziś zachowały się tylko relacje pośrednie. Strażniczka o imieniu Sabina mówiła, że „Inka” była bita i poniżana podczas śledztwa [...]. Potem miał się odbyć pokazowy proces. Jeszcze przed wydaniem wyroku wiedzieliśmy, że będzie rozstrzelana - mówi były pracownik więzienia przy Kurkowej. - Władza ludowa nie miała pobłażania dla bandytów od „Łupaszki”.”

31 lipca 1946 r., w dniu najdłuższego przesłuchania „Inki”, prokurator podpisał skierowanie jej sprawy do Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku, gdzie została rozpatrzona w trybie doraźnym. Akt oskarżenia podpisał oficer śledczy UB z Gdańska Andrzej Stawicki. Rozprawa odbyła się 3 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Nowe Ogrody. Najważniejszymi zarzutami postawionymi „Ince” były: udział w akcji w Starej Kiszewie oraz walkach koło Podjazdów i w Tulicach. W tym ostatnim przypadku zarzucano jej wydanie rozkazu rozstrzelania dwóch wziętych do niewoli funkcjonariuszy UB. Były to kompletnie absurdalne zarzuty, gdyż sanitariuszka po prostu nie mogła wydać takiego polecenia żołnierzom; nawiasem mówiąc zajęta była udzielaniem w tym czasie pomocy rannym. Niestety, obciążyli ją fałszywymi zeznaniami milicjanci i ubecy, ludzie, którym partyzanci darowali życie. Niezgodne z prawdą zeznania złożyli: pracownik UB ze Sztumu Eugeniusz Adamski i milicjant Franciszek Babicki. Z kolei Longin Ratajczyk, milicjant uczestniczący w potyczce koło wsi Podjazdy twierdził, że „Inka” strzelała do niego z pistoletu, co również było nieprawdą. Można jedynie domyślać się, że milicjanci kłamali na polecenie UB. Jedynie ranny pod Tulicami funkcjonariusz MO Mieczysław Mazur zeznał, iż sanitariuszka „Inka” dała mu opatrunek i nie potwierdził kłamstw swoich kolegów. Ni emiało to jednak żadnego znaczenia. Sąd skazał dziewczynę na karę śmierci. Sędziowie wydający ów wyrok, mieli pełną świadomość, że orzekają taką karę wobec osoby niepełnoletniej, bowiem informacja, iż „Inka” nie miała jeszcze skończonych 18 lat, odnotowana została w uzasadnieniu wyroku.


Danuta Siedzikówna nie uległa namowom obrońcy z urzędu i nie podpisała się pod pismem do Bieruta o ułaskawienie. Pismo zredagowane w pierwszej osobie („Ja, Danuta Siedzikówna...”) podpisał jej obrońca podkreślając, iż „Inka” jest sierotą, matka zginęła z rąk Niemców, zaś ojciec zaginął wywieziony na wschód. Skład sędziowski zaopiniował prośbę negatywnie. Nie miała ona i tak żadnego znaczenia, nikt nie zmierzał traktować jej poważnie - wyrok bowiem wykonano, nim do Gdańska dotarła odmowna odpowiedź Bieruta. Okoliczność, że w dniu wydania wyroku śmierci, jak i w dniu jego wykonania „Inka” nie miała skończonych 18 lat w ogóle nie została wzięta pod uwagę. W przesłanym siostrom Halinie i Jadwidze Mikołajewskim z Gdańska grypsie z więzienia Danka napisała:

„Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.

Zdanie to należy tłumaczyć nie tylko odmową podpisania prośby o ułaskawienie, lecz także przebiegiem śledztwa, podczas którego poza pseudonimami kolegów niczego nie ujawniła, a ubowcom nie udało się nawet wydobyć od niej informacji, na jakiej stacji kolejowej zaplanowano spotkanie z kurierem, który miał ją z powrotem doprowadzić do oddziału.

Protokół wykonania wyroku śmierci na Danucie Siedzikównej "Ince".

Danuta Siedzikówna „Inka” została rozstrzelana rankiem 28 sierpnia 1946 r., o godz. 6.15, wraz ze skazanym na śmierć oficerem 5 Brygady Wileńskiej  AK - ppor. Feliksem Selmanowiczem „Zagończykiem”, dowódcą pięcioosobowego samodzielnego patrolu bojowo-dywersyjnego na okręg gdańsko-olsztyński, który zdobywał środki na działalność organizacyjną. Dwójka skazańców do końca zachowała postawę godną żołnierzy Armii Krajowej. Przed śmiercią wykrzyknęli „Niech żyje Polska!”. Dziesięciu żołnierzy ze specjalnej jednostki KBW w Gdańsku oddało niecelne strzały. „Inka” i ppor. „Zagończyk” zostali zamordowani strzałami w głowę przez dowódcę plutonu egzekucyjnego ppor. Franciszka Sawickiego.

Ppor. Feliks Selmanowicz „Zagończyk”, zdjęcie wykonane przez UB w Gdańsku.

Przebieg egzekucji znany jest ze szczegółowych relacji złożonych w gdańskim oddziale IPN przez dwóch świadków: ks. Mariana Prusaka, który spowiadał oboje skazańców i był przy nich do końca oraz ówczesnego zastępcy naczelnika więzienia w Gdańsku Alojzego Nowickiego, który zeznał, że „do„Inki” strzelało 10 żołnierzy, każdy miał 10 sztuk amunicji w bębnie pepeszy. Wobec niepowodzenia egzekucji, choć wystrzelono 100 kul z odległości kilku kroków, do słaniającej się dziewczyny podszedł oficer UB i z bliska strzelił jej w głowę. Zanim to zrobił, „Inka” zdążyła jeszcze krzyknąć: „Niech żyje „Łupaszko!”.”
Mimo że miejsce pochówku „Inki” zostało przez UB utajnione, jednak nawet po śmierci niewinna sanitariuszka stanowiła duże zagrożenie dla komunistów. Jeszcze w 1969 roku ukazała się książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”, w której autorzy napisali, że sanitariuszka „Łupaszki”, mordowała funkcjonariuszy UB. Dla większego efektu „Inkę” przedstawiono, jako „kruczoczarną” i „krępą” kobietę ze „szramą na twarzy”, biegającą z pistoletem błyszczącym złowrogo „oksydowaną stalą”, strzelającą z „sadystycznym uśmiechem” do funkcjonariuszy UB.

Kłamliwa książka Jana Babczenki, byłego szefa UB w Kościerzynie i dziennikarza Rajmunda Bolduana „Front bez okopów”.

W rzeczywistości siedemnastoletnia Danusia Siedzikówna była szczupłą szatynką i do nikogo podczas partyzanckich akcji nigdy nie strzelała.  Dzięki takim propagandowym paszkwilom do dziś w niektórych kręgach polskiego społeczeństwa funkcjonują fałszywe wyobrażenia o polskich partyzantach z okresu drugiej konspiracji.
 
Po latach Sąd niepodległej Rzeczypospolitej uznał wyrok komunistów z 1946 roku za zbrodnię sądową. 10 czerwca 1991 roku wyrokiem Sądu Okręgowego w Gdańsku Danuta Siedzikówna została zrehabilitowana, Sąd uznał, że poniosła śmierć za działalność na rzecz niepodległego państwa polskiego.

Symboliczne groby "Inki" i ppor. "Zagończyka" na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku.

11 listopada 2006 r. „Inka” została pośmiertnie odznaczona przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta. Danuta Siedzikówna „Inka” ma symboliczny grób na cmentarzu garnizonowym przy ul. Giełguda w Gdańsku, a także pomnik w Narewce, ufundowany w 2007 r. staraniem Fundacji „Pamiętamy”. Ma również tablicę pamiątkową w bazylice NMP w Gdańsku oraz kamienny obelisk w Sopocie, w parku jej imienia. 16 września 2012 r. w krakowskim Patriotycznym Parku Jordana został odsłonięty kolejny (zapewne nie ostatni) pomnik Danuty Siedzikowny "Inki", której imieniem z roku na rok nazywanych jest coraz więcej miejsc w Polsce.

Pomnik w hołdzie Danucie Siedzikównej "Ince", przy ulicy Armii Krajowej w Sopocie, w parku jej imienia.

"Inka" została zamordowana strzałem w głowę 28 sierpnia 1946 r. Jej ciało wrzucone do drewnianej skrzyni, przez lata spoczywało w bezimiennym grobie.
68 lat później, 12 września 2014 r. na Cmentarzu Garnizonowym w Gdańsku, po wieloletnim śledztwie wydobyto szczątki osób, które miały przestrzelone czaszki. Znajdowały się one w czterech drewnianych skrzyniach bez wieka, zakopanych na głębokości ok. 40 cm tuż przy cmentarnym chodniku.
W dniu 1 marca 2015 r. IPN ogłosił, że szczątki bohaterskiej sanitariuszki 5. Brygady Wileńskiej – Danuty Siedzikówny „Inki” zostały zidentyfikowane.

GLORIA VICTIS !

Więcej na temat "Inki" czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

69. rocznica śmierci ppor. "Lwa"

$
0
0
69. rocznica śmierci ppor. Antoniego Kopaczewskiego "Lwa"

69 lat temu, 8 września 1946 roku, w miejscowości Ignasin (Gmina Fajsławice) w walce z grupą operacyjną UB-MO poległ podporucznik Antoni Kopaczewski "Lew" wraz z pięcioma podkomendnymi.

ppor. Antoni Kopaczewski "Lew"

Antoni Kopaczewski "Lew" - jeden z wielu żołnierzy wyklętych, urodził się w roku 1918 w Majdanie Brzezickim pod Piaskami na Lubelszczyźnie. W latach trzydziestych ukończył szkołę podoficerską w Nisku i do 1938 r. pełnił służbę zawodową w Wojsku Polskim. Pracę podjętą na kolei w Warszawie przerwało powołanie do 43. pp. w Równem i wybuch wojny. Jeszcze we wrześniu tego roku Antoni Kopaczewski przedostał się w rodzinne strony i szybko włączył się do pierwszej organizacji konspiracyjnej powstającej na tym terenie – „Baonów Zemsty”, zorganizowanej przez miejscowego komendanta Związku Strzeleckiego, Jerzego Drylskiego. Po rozbiciu tej organizacji przez Niemców, nieustannie ukrywając się przed poszukującym go okupantem związał się z konspiracją ZWZ-AK w Piaskach.

Partyzanci z oddziału Antoniego Kopaczewskiego "Lwa".

Po wkroczeniu Armii Czerwonej i aresztowaniu m.in. szefa placówki AK w Piaskach, „Lew” odbudował struktury konspiracyjne. Jesienią 1945 r. po zdemaskowaniu rzeczywistych intencji autorów amnestii ogłoszonej dla żołnierzy podziemia niepodległościowego Antoni Kopaczewski wszedł do organizacji „Wolność i Niezawisłość”. W końcu sierpnia 1946 r. kpt. Zdzisław Broński "Uskok", na rozkaz mjr. Hieronima Dekutowskiego "Zapory", przejął zwierzchnictwo nad liczącym wówczas ok. dziesięciu partyzantów patrolem Antoniego Kopaczewskiego "Lwa", działającym wówczas w powiecie krasnostawskim, a tym samym  podporządkował go rozkazom dowódcy zgrupowania partyzanckiego Inspektoratu lubelskiego WiN. Oddział Antoniego Kopaczewskiego odpowiadał m.in. za wydawanie konspiracyjnego pisma "Wolność i Niezawisłość".

Żołnierze oddziału ppor. Antoniego Kopaczewskiego "Lwa" (stoi pierwszy z lewej). 1946 r.

8 września 1946 r. funkcjonariusze UBP z Lublina i Krasnegostawu wsparci przez milicjantów przeprowadzili obławę na „Lwa” i jego podkomendnych, ukrywających się na terenie gospodarstwa związanej z oddziałem rodziny Dziechanów w Ignasinie. W kilkugodzinnej walce zginęli poza dowódcą, ppor. Antonim Kopaczewskim następujące osoby: Władysław Sampolski „Aniołek”, Stanisław Pędrak „Poleszuk”, Józef Dziachan „Pościgowy”, Tadeusz Dziachan „Leśny”, Wincenty Kisielewski „Lipa”.

Żołnierze z oddziału ppor. "Lwa". Od lewej: Mieczysław Piłat "Rydz", Władysław Sampolski "Anioł".

W płonących zabudowaniach śmierć ponieśli także Helena i Stanisław Dziachan wraz z 4-letnią córką Anną. Cztery osoby zostały aresztowane. Przeprowadzenie skutecznej akcji komunistycznemu aparatowi bezpieczeństwa umożliwiły informacje uzyskane podczas brutalnego śledztwa od Władysława Ziętka ps. „Kulawy”, jednego z konspiratorów, który dostał się wcześniej w ręce UB.

Zabici podczas walki w Ignasinie żołnierze z oddziału "Lwa". Leżą od lewej:Władysław Sampolski "Anioł", Józef Dziachan "Pościgowy", Stanisław Pędrak "Poleszuk", Antoni Kopaczewski "Lew", Wincenty Kisielewski "Lipa". Zdjęcie wykonane przez UB, 8 IX 1946 r.

Najbliżsi poległych żołnierzy WiN, wśród nich synowie „Lwa”, spotykali się z szykanami praktycznie przez cały okres PRL.
Dnia 8 września 2006 r. na Lubelszczyźnie odbyły się uroczystości upamiętniające 60. rocznicę śmierci ppor. Antoniego Kopaczewskiego "Lwa" i jego poległych podkomendnych.

Pomnik we wsi Ignasin, upamiętniający miejsce śmierci ppor. „Lwa” i jego podkomendnych w dniu 8 września 1946 r., odsłonięty w 60. rocznicę Ich śmierci.



GLORIA VICTIS !!!

Czytaj również:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Konferencja w Muzeum Żołnierzy Wyklętych

$
0
0
Konferencja "O Wolność Obywateli i Niepodległość Państwa". W 70 rocznicę powołania Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość - Ostrołęka, 18-19 wrzesień 2015 r.

[kliknij w obraz, aby powiększyć]
– Głównym wydarzeniem 70. rocznicy powstania Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość w Ostrołęce będzie konferencja zatytułowana „O wolność obywateli i Niepodległość Państwa”, której tytuł nawiązuje do deklaracji ideowej WiN. Konferencja będzie w dużej mierze nie do końca typowa, bo poprzez szereg paneli będziemy chcieli sprowokować do wielu dyskusji– mówi Jacek Karczewski, dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce.
Konferencja odbędzie się w dniach 18-19 września. Patronem medialnym konferencji jest portal niezalezna.pl.
– Zaproszeni goście będą mogli się wypowiedzieć w istotnych sprawach, np. o dzisiejszym odbiorze konspiracji antykomunistycznej. Tematy, o których będziemy rozmawiać, są w dużej mierze cały czas aktualne. Mamy panele poświęcone tematyce, jak w ogóle nazywać tych żołnierzy: Wyklęci czy Niezłomni. Będzie też dyskusja o formach ich upamiętnienia. Będą dyskusje rozmowy i referaty, ale też będziemy oglądać filmy, na które serdecznie zapraszam. Dobór uczestników konferencji powoduje, że będą to osoby już rozpoznawalne dla tych, którzy interesują się tą tematyką mówi portalowi niezalezna.pl Jacek Karczewski. – Wiemy już teraz, że będzie to duże wydarzenie, jest zainteresowanie mediów. Będą do kupienia książki o tematyce dotyczącej żołnierzy niepodległościowego podziemia. Niestety, liczba miejsc jest ograniczona. Aula pomieści około czterystu osób, wstęp jest wolny. Jeśli ktoś chciałby mieć pewność, że będzie na konferencji, to poproszę o mailową rezerwację na adres:jacekkarczewski@muzeumzolnierzywykletych.plzaprasza dyrektor Muzeum Żołnierzy Wyklętych.

[kliknij w obraz, aby powiększyć]


KONFERENCJA „O Wolność Obywateli i Niepodległość Państwa”
 W 70. rocznicę powołania Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość

18-19 września 2015 rok,
Wyższa Szkoła Administracji Publicznej w Ostrołęce
Ostrołęka, ul. Korczaka 73

18 września 2015

13.00– Otwarcie konferencji
Janusz Kotowski Prezydent Ostrołęki
Jacek Karczewski kierujący Muzeum Żołnierzy Wyklętych (w organizacji) w Ostrołęce
13.30– Projekcja filmu „WiN – Ostatnia Nadzieja” reż. Sławomir Górski
14.20-15.20– Referaty
  • prof. dr hab. Wiesław Jan Wysocki – „Kontrowersje wokół Witolda Pileckiego”
  • Bartłomiej Ilcewicz – „Wyklęci w odbiorze współczesnych – świadomość i wartości”.
  • Józef Poteraj – „Jaworzniacy”
  • ks. dr Jarosław Wąsowicz – „Duchowni w służbie Niepodległej”
Przerwa – 10 min.
 
15.30-16.30– Polskie Podziemie Niepodległościowe: cele i znaczenie
  • Wojciech Dorobiński – prowadzenie
  • dr Kazimierz Krajewski,
  • dr Rafał Sierchuła,
  • Piotr Szubarczyk
  • dr Dariusz Kucharski,
  • ks. dr Jarosław Wąsowicz
16.40– Prezentacja Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce,
Jacek Karczewski kierujący Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce – zwiedzanie stanu obecnego obiektu oraz prezentacja wystawy
„Pamiętamy 1939 – 1945” –  Jerzy Tomaszewski – fotoreporter Powstania Warszawskiego

19 września 2015
 
10.00-11.40– Wyklęci czy Niezłomni
  • red. Jan Pospieszalski – prowadzenie
  • Leszek Żebrowski,
  • red. Piotr Szubarczyk,
  • Zuzanna Kurtyka,
  • reż. Arkadiusz Gołębiewski,
  • red. Tadeusz Płużański,
12.00– Projekcja filmu „Silniejszy od warunków” – reż. Alina Czerniakowska
 
12.30-14.00 Potrzeba i formy upamiętniania podziemia antykomunistycznego
  • Wojciech Dorobiński – prowadzenie
  • Jacek Karczewski,
  • dr Dariusz Kucharski,
  • reż. Arkadiusz Gołębiewski,
  • red. Tadeusz Płużański,
  • reż. Alina Czerniakowska
14.00 – Przerwa
 
14.40– Referaty (15 min.)
  • dr Tomasz Łabuszewski – „Podziemie antykomunistyczne w pow. Ostrołęckim”
  • Michał Gruszczyński – Franciszek Niepokulczycki
  • dr Dariusz Kucharski – „Droga do Niepodległości”
15.30-16.15– Wyklęci w mediach
  • red. Jan Pospieszalski – prowadzenie,
  • red. Piotr Szubarczyk – Nasza Polska
  • reż. Alina Czerniakowska
  • red. Piotr Dmitrowicz – Radio Wnet
  • red. Piotr Gursztyn – Do Rzeczy,
  • red. Marcin Wikło – W Sieci,
  • red. Wojciech Dorobiński – gazeta lokalna
16.15– zwiedzanie stanu obecnego obiektu Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce (w organizacji) oraz prezentacja wystawy „Pamiętamy 1939 – 1945” – Jerzy Tomaszewski
17.00Zakończenie konferencji
Janusz Kotowski, prezydent Ostrołęki
Jacek Karczewski, kierujący Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce.

Głównym sponsorem wydarzenia jest Grupa Energa S.A.
Patronem medialnym konferencji jest portal niezalezna.pl.

Źródło: niezalezna.pl
Strona główna>
Prawa autorskie>

TRZEBA PRZECZYTAĆ !!! (88)

$
0
0

Grzegorz Wąsowski
(Fundacja "Pamiętamy" )
Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce
Wydawnictwo LTW , Łomianki 2015, ss. 440, oprawa miękka, ilustracje.


Szkice o Żołnierzach Wyklętych i współczesnej Polsce to zbiór tekstów publicystycznych, skupionych wokół tematu polskiej partyzantki antykomunistycznej po II wojnie światowej. Wydarzenia z aktualnego życia kulturalnego i politycznego naszego państwa stają się dla autora pretekstem do przypomnienia dramatycznych wydarzeń sprzed kilkudziesięciu zaledwie lat, których bohaterami byli żołnierze z oddziałów "Ognia", "Zapory" czy "Łupaszki", a niejednokrotnie do nakreślenia prawdziwego tych wydarzeń przebiegu. Jest to  kolejny krok na rozpoczętej nie tak dawno drodze do odzyskania przez Żołnierzy Wyklętych należnego im miejsca w historii kraju i pamięci narodu. I choć wiele dobrego się już w tej kwestii dzieje, to autor w pracy swej nie ustaje. Cierpliwie wskazuje nadal istniejące pomniki dawnego systemu – te betonowe i te żywe, wytyka "drobne" kłamstewka z gazety czy ekranu, stara się przywrócić słowom ich właściwe znaczenie.
"Wtedy w Kiełpińcu z całą ostrością dotarło do mnie, jak niezwykły splot wielu zdarzeń – wielkich (np. upadek komunizmu w Polsce), drobnych (np. działania Fundacji «Pamiętamy» czy inicjatywy podjęte przez IPN z myślą o rodakach żyjących za wschodnią granicą) i nieprawdopodobnych (np. opisane wcześniej w tekście spotkanie w Grodnie) – spowodował, że siostrze «Zbiega» dane było odbyć pielgrzymkę z Białorusi do miejsca śmierci jej brata, że przy pomniku upamiętniającym ofiarę z życia, którą złożył na ołtarzu wolności, mogła pozostawić wieniec, wyraz siostrzanej pamięci. […] Powiedzą jedni: wizyta siostry «Zbiega» w Kiełpińcu to proste następstwo rozmowy tej kobiety z Kazimierzem Krajewskim, zaś o ich spotkaniu w Grodnie zdecydował ślepy los, nic więcej. Inni, i do nich ja należę, uznają, że to wcale nie przypadek sprawił, że do wizyty tej doszło. Nie przesądzimy tu i teraz, która intuicja jest trafna. Rozstrzygnięcie leży poza granicą ludzkiego poznania, poza granicą, którą 17 lutego 1947 r. przekroczyli «Żwirko», «Grom», «Serdeczny» i «Zbieg»".(fragment książki)


Grzegorz Wąsowski (ur. 1969) – adwokat, pasjonat historii najnowszej, współautor pierwszej wystawy i pierwszego albumu o polskiej partyzantce antykomunistycznej, zatytułowanych Żołnierze Wyklęci. Antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r. (wystawa została zaprezentowana w listopadzie 1993 r. w Warszawie i do roku 1999 odwiedziła kilkadziesiąt polskich miast). Jest współzałożycielem i kieruje pracami Fundacji „Pamiętamy”, której staraniem wzniesiono dotychczas 25 pomników upamiętniających Żołnierzy Wyklętych i wydano kilkanaście bezpłatnych publikacji. Swoje artykuły publikuje m.in. na portalu wPolityce.pl i na najlepszej jego zdaniem stronie internetowej poświęconej Żołnierzom Wyklętym – podziemiezbrojne.blox.pl.


Mec. Grzegorz Wąsowski, Prezes Zarządu Fundacji "Pamiętamy". W tle jeden z pomników Fundacji , poświęcony kpt. Kazimierzowi Kamieńskiemu "Huzarowi" i jego żołnierzom, odsłonięty w Wysokiem Mazowieckiem w listopadzie 2007 r.
"Najchętniej i najczęściej wspominam prace prowadzone z Grzegorzem Wąsowskim w terenie. Dziesiątki wyjazdów na Podlasie i Białostocczyznę, na Mazowsze i Podhale, a nawet na Ziemie Utracone […]. Niezapomnianymi przeżyciami pozostaną wędrówki z Marianem Pawełczakiem «Morwą», Zygmuntem Błażejewiczem «Zygmuntem » i Jerzym Gilernem «Świstem», Józefem Bandzo «Jastrzębiem», Kazimierzem Uszyńskim «Szatanem» i wieloma innymi dzielnymi żołnierzami drugiej konspiracji. […] Echa tych niezwykłych spotkań i ciekawe refleksje, dla których podstawą jest ponaddwudziestopięcioletnia przygoda autora z historią polskiego podziemia antykomunistycznego, odnajdujemy w szkicach Grzegorza Wąsowskiego publikowanych w niniejszej książce. Jestem przekonany, że dla osób interesujących się dziejami Żołnierzy Wyklętych i współczesnymi kontekstami tej historii szkice te będą satysfakcjonującą lekturą".

Kazimierz Krajewski
Książka do nabycia:


Strona główna>
Prawa autorskie>

Obchody 68 rocznicy śmierci kpt. "Salwy"

$
0
0
Obchody 68 rocznicy śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy"

W imieniu organizatorów zapraszam na obchody 68 rocznicy śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego ps. "Salwa". W uroczystości wezmą udział córka kpt. "Salwy" - Maria Dubaniowska - Guzdek oraz syn Jan Dubaniowski, rodziny partyzanckie oraz liczne grono zaproszonych osób. Mgr Grzegorz Gaweł, na cmentarzu w Filipowicach, przybliży sylwetki osób tam pochowanych, a które były świadkami śmierci kpt. Dubaniowskiego. Dwie grupy rekonstrukcji historycznej - "Żandarmeria" z Nowego Sącza oraz "Błyskawica" z Podhala odtworzą potyczkę partyzantów z UB w Rudzie Kameralnej.
68. rocznica śmierci kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert


Kpt. Jan Dubaniowski "Salwa" (1912-1947)

27 września 1947 roku, poległ w walce z obławą UB kpt. Jan Dubaniowski ps. „Salwa”, dowódca oddziału partyzanckiego „Żandarmeria”, który  w latach 1945–1947 należał do najbardziej  aktywnych jednostek partyzanckich antykomunistycznego podziemia w Krakowskiem. Faktycznie będąc oddziałem poakowskim, od 1945 r. konsekwentnie uznawał swą przynależność do Narodowych Sił Zbrojnych . Po śmierci dowódcy część jego żołnierzy walczyła z komunistami do 1951 roku.

GLORIA VICTIS !!!


Żołnierze oddziału kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy" . Dowódca stoi w środku.

Kapitan Jan Dubaniowski "Salwa" jako jeden z nielicznych dowódców antykomunistycznego podziemia posiada swój grób. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Zakliczynie (w powiecie tarnowskim, woj. małopolskie). Jest to miejsce jak najbardziej godne tego dowódcy... spoczywają na nim m.in. żołnierze z okresu I wojny (235 mogił pojedynczych i 2 zbiorowe),żołnierze 38 pułku piechoty WP z kampanii wrześniowej 1939 r. oraz kapitan Kazimierz Bojarski "Kuba" z I pułku piechoty Legionów Polskich z 1914 r. (grób kpt. Dubaniowskiego "Salwy" można odnaleźć idąc wzdłuż cmentarza wojennego od strony bocznego wejścia po prawej stronie na skrzyżowaniu alejek. W lewo alejka prowadzi do kaplicy w prawo do grobów sióstr zakonnych). Mogiłą kpt. "Salwy" opiekuje się Pan Grzegorz Gaweł, działający w ramach Małopolskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii "Rawelin".

Grób kpt. Jana Dubaniowskiego "Salwy" na cmentarzu w Zakliczynie. Staraniem rodziny został on zdemontowany, w tym roku (2015) zostanie poświęcony nowy nagrobek.

Więcej o kpt. Janie Dubaniowskim "Salwie" i jego żołnierzach czytaj:
Strona główna>
Prawa autorskie>

Zlot Partyzancki w 100. rocznicę urodzin mjr. "Ognia"

$
0
0
X Rajd Szlakami Żołnierzy Wyklętych mjr. Józefa Kurasia "Orła", "Ognia" - Zlot Partyzancki w setną rocznicę urodzin mjr. Józefa Kurasia "Ognia" 1915-2015, 2-4 października 2015 r.

W dniach 2–4 października 2015 r. odbędzie się X edycja rajdu edukacyjnego Szlakami Żołnierzy Wyklętych mjr. Józefa Kurasia "Orła", "Ognia" oraz Zlot Partyzancki w setną rocznicę urodzin mjr. Józefa Kurasia "Ognia" 1915-2015.

Głównymi organizatorami tegorocznego rajdu są: Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Krakowie, Gimnazjum nr 2 im. K. Przerwy-Tetmajera w Ludźmierzu, Podhalańska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Zgrupowanie Partyzanckie „Błyskawica” i Fundacja „Pamięć i Wolność” w Waksmundzie.

Honorowym patronatem rajd objął
Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej
Andrzej Duda


Inicjatywę wspiera: Stowarzyszenie Odra–Niemen Oddział Małopolski. Gośćmi specjalnymi będą Zbigniew Kuraś (syn mjr. Józefa Kurasia), Kazimierz Paulo „Skała” (dowódca V kompanii ZP „Błyskawica”) oraz Pani Zuzanna Kurtyka (Prezes Stowarzyszenia Rodzin Katyńskich 2010).

Rajd adresowany jest przede wszystkim do młodzieży starszych klas gimnazjalnych oraz młodzieży ponadgimnazjalnej, aczkolwiek mogą w nim wziąć udział także osoby indywidualne, zainteresowane najnowszą historią Małopolski. Wzorem poprzednich lat, uczestnicy – tworząc samodzielne kilkuosobowe patrole – w pierwszym i drugim dniu rajdu będą przemierzać szlaki, wykonując w poszczególnych miejscach wyznaczone przez organizatorów zadania.

Rajd odbędzie się w Gorcach, z bazami w dwóch schroniskach znajdujących się w bezpośrednim sąsiedztwie Gorczańskiego Parku Narodowego, na Turbaczu oraz na Starych Wierchach (z możliwością wyboru noclegu w schronisku lub namiocie). W czasie trwania rajdu uczestnicy poznają dzieje niepodległościowego podziemia zbrojnego z lat 1939–1947 na terenie Podhala i okolic. Dotrą do miejsc i obiektów związanych z historią walk o niepodległość Polski, częściowo osobiście będą mogli uczestniczyć w rekonstrukcji wydarzeń w terenie. Gośćmi, z którymi uczestnicy będą mieć okazję spotkać się drugiego dnia rajdu, będą kombatanci Zgrupowania Partyzanckiego„Błyskawica” oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.


Zgłoszenia uczestników przyjmowane będą nie dłużej, niż do dnia 30 września 2015 r. pod adresem: rajd10@o2.pl .
  • Liczba miejsc jest ograniczona (140 uczestników na terenie schroniska na Turbaczu i 40 miejsc na terenie schroniska na Starych Wierchach + opiekunowie).
  • Decyduje kolejność zgłoszeń!
  • Rejestracja może być zakończona po wcześniejszym wyczerpaniu liczby uczestników rajdu!
Regulamin rajdu i obozowiska oraz karty zgłoszeniowe uczestników do pobrania:


PLAN RAJDU
Dzień I – piątek (2 października):

Wariant „Groźny”, komendant Adam Błaszczyk (Gimnazjum nr 2 im. K. Przerwy-Tetmajera w Ludźmierzu)
  • Godz. 10.00: zbiórka w Nowym Targu, na cmentarzu przy ul. Św. Anny (start) – Buflak (700 m n.p.m.) – Bukowina Obidowska (1039 m n.p.m.) – Stare Wierchy (969 m n.p.m.), gdzie będzie znajdować się baza noclegowa.
Wariant „Herkules”, komendant Jan Dudor (Podhalańska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Zgrupowanie Partyzanckie „Błyskawica”)
  • Godz. 8.00: zbiórka w Waksmundzie na cmentarzu parafialnym (start) – Wielka Góra (698 m n.p.m.) – Dolina Kowańca Małego (700 m n.p.m.) – Bukowina Waksmundzka (1105 m n.p.m.) – Turbacz (1283 m n.p.m.) , gdzie będzie znajdować się baza noclegowa.
Po oficjalnym rozpoczęciu Rajdu i rejestracji zgłoszeń Patroli oraz przekazaniu niezbędnych informacji i zadań przez Sztab, Patrole zgromadzą się na cmentarzach w Nowym Targu i Waksmundzie, gdzie odbędzie się apel poległych nad grobami partyzantów, a następnie wyruszą w ustalonej kolejności na wyznaczoną trasę. Po przybyciu do bazy wszystkich patroli nastąpi wydanie wieczornego posiłku (osobno w bazie na Turbaczu i na Starych Wierchach). Dzień zakończymy apelem wieczornym.

Dzień II – sobota (3 października):

Wariant „Groźny”, komendant Adam Błaszczyk (Gimnazjum nr 2 im. K. Przerwy-Tetmajera w Ludźmierzu):
  • Godz. 9.00: Stare Wierchy (start z bazy) – Obidowiec (1106 m n.p.m.) – Rozdziele (1198 m n.p.m.) – Czoło Turbacza (1259 m n.p.m.) – Hala Wzorowa (1270 m n.p.m.) – Schronisko na Turbaczu (1283 m n.p.m.) – Bukowina Miejska (1143 m n.p.m.) – Bukowina Obidowska (1039 m n.p.m.) – Stare Wierchy (powrót do bazy).
Wariant „Herkules”, komendant Jan Dudor (Podhalańska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Zgrupowanie Partyzanckie „Błyskawica”):
  • Godz. 8.30: Turbacz (start z bazy) – Bukowina Miejska (1143 m n.p.m.) – Bukowina Obidowska (1039 m n.p.m.) – Stare Wierchy (969 m n.p.m.) – Obidowiec (1106 m n.p.m.) – Rozdziele (1198 m n.p.m.) – Czoło Turbacza (1259 m n.p.m.) – Hala Wzorowa (1270 m n.p.m.) – Turbacz (powrót do bazy)
Ok. godz. 8.00 śniadanie (Sztab Rajdu zapewnia chleb, herbatę, kawę; dodatki do śniadania we własnym zakresie). Tego dnia Patrole będą wyruszać najwcześniej od godz. 8.30 na wyznaczone trasy, przebiegające również szlakami turystycznymi na terenie GPN. Obiadokolacja będzie wydawana wspólnie w obozie przy schronisku na Turbaczu. Dzień zakończymy przy ogniskach w obozach apelem wieczornym.

Dzień III – niedziela (4 października):
  • Godz. 8.00: pobudka i śniadanie (Sztab Rajdu zapewnia chleb, herbatę, kawę; dodatki do śniadania we własnym zakresie). Po śniadaniu będziemy porządkować teren. Uczestnicy Rajdu w ramach wariantu „Groźny” muszą zakończyć wszelkie czynności na terenie obozu pod schroniskiem Stare Wierchy ok. godz. 8.00. Ok. godz. 10.00 planuje się połączenie obydwu członów w obozie pod Turbaczem i uroczysty apel, w trakcie którego odbędzie się podsumowanie X Rajdu Szlakami Żołnierzy Wyklętych mjr. Józefa Kurasia „Orła”, „Ognia” połączone z rozdaniem nagród. Następnie będzie miał miejsce wymarsz do Kaplicy Papieskiej na Polanie Rusnakowej na Mszę Świętą o godzinie 11.00.
PLAN ZLOTU PARTYZANCKIEGO NA TURBACZU

Wszystkie osoby, które nie będą brać udziału w Rajdzie zapraszamy na Turbacz, gdzie przez trzy dni odbywać się będą spotkania i imprezy towarzyszące w ramach Zlotu Partyzanckiego w setną rocznicę urodzin mjr. Józefa Kurasia „Ognia”. Za tę część odpowiadać będzie przede wszystkim Stowarzyszenie Odra–Niemen. Przez wszystkie dni wydawane będą przybyłym na Zlot i zarejestrowanym osobom specjalne identyfikatory.

Dzień I – piątek (2 października):
  • od godz. 14.00 – odbędzie się pierwsza część Zlotu Partyzanckiego, który zgromadzi uczestników Rajdu kwaterujących w schronisku na Turbaczu oraz młodzież ze szkół z terenu Podhala; będzie można spotkać w pobliżu schroniska na Turbaczu członków grup rekonstrukcyjnych, którzy zainscenizują partyzanckie obozowisko; dla zgromadzonych uczestników Zlotu koncert zagra bard „Żołnierzy Niezłomnych” Andrzej Kołakowski.
Dzień II – sobota (3 października):
  • od godz. 10.00 będzie można zwiedzać obozowisko partyzanckie i spotykać się z członkami grup rekonstrukcyjnych na Turbaczu
  • od godz. 10.00 do 16.00 na terenie schroniska będą prezentowane edukacyjne gry planszowe IPN
  • o godz. 14.00 nastąpi spacer edukacyjny do miejsc związanych z działalnością partyzancką w Gorcach (m.in. Hala Wzorowa, Kiczora, Jaworzyna Kamienicka), który poprowadzi dr Dawid Golik
  • przez cały dzień w schronisku będą miały miejsce projekcje filmów historycznych (po każdej projekcji dyskusja):
  • 10.00 – „Ogień i inni” (reż. W. Wiśniewski)
  • 11.30 – „Kwatera Ł” (reż. A. Gołębiewski)
  • 13.00 – „Pani Weronika i jej Chłopcy” (reż. A. Pilarycz) – wprowadzenie Eugeniusz Gosiewski
  • 14:30 – „Rączy” (reż. D. Walusiak)
  • 16.00 – „My Ogniowe dzieci” (reż. T. Pawlicki)
  • o godz. 17:30 – Panel Dyskusyjny – „Polacy na Kresach wczoraj i dziś”
  • wieczorem „Partyzancka Watra”
Dzień III – niedziela (4 października):
  • godz. 11.00 Msza Święta w Kaplicy Papieskiej na Polanie Rusnakowej pod Turbaczem
  • ok. godz. 12.00 – koncert barda „Żołnierzy Niezłomnych” Andrzeja Kołakowskiego na Polanie Rusnakowej pod Turbaczem
  • ok. godz. 13.00 – inscenizacja połączonych Grup Rekonstrukcji Historycznej obrazująca walki Zgrupowania Partyzanckiego „Błyskawica” z siłami KBW i UBP w latach 1945-1947.
  • ok. godz. 13.30 Apel Pamięci kończący Zlot Partyzancki.
 

Wszystkich chętnych do wzięcia udziału w Zlocie Partyzanckim oraz Rajdzie serdecznie zapraszamy i prosimy o zapoznanie się z komunikatami na stronach organizatorów lub też o bezpośredni kontakt ze Sztabem Zlotu Partyzanckiego w osobach:
  • Adam Błaszczyk – dowódca Obozu Partyzanckiego w Starych Wierchach kryptonim „Groźny” (Gimnazjum nr 2 im. K. Przerwy-Tetmajera w Ludźmierzu): tel. 664 942 004
  • Jan Dudor – dowódca Obozu Partyzanckiego pod Turbaczem kryptonim „Herkules” (Podhalańska Grupa Rekonstrukcji Historycznej Zgrupowanie Partyzanckie „Błyskawica”): tel. 500 822 082
  • Jan Kuraś – główny kwatermistrz Zlotu (Fundacja „Pamięć i Wolność” w Waksmundzie): tel. 882 402 995
  • dr Marcin Chorązki – główny koordynator Zlotu Partyzanckiego (Oddział IPN BEP w Krakowie): tel. 666 010 647
Więcej na temat mjr. Józefa Kurasia "Ognia", Zgrupowania Partyzanckiego "Błyskawica" i oddziału "Wiarusy" czytaj:
Zainteresowanych historią mjr. "Ognia" i jego Zgrupowania odsyłam do "Biuletynu IPN" nr 1-2/2010 [pobierz PDF> ], poświęconemu w całości Podhalu. Oprócz wielu ciekawych artykułów na ten temat, „Biuletyn IPN” zawiera również bezpłatny dodatek – płytę DVD z programem „Siła bezsilnych – »Ogień«” i filmem dokumentalnym „My, Ogniowe dzieci”.

W podwójnym numerze „Biuletynu IPN” przedstawiono najnowsze dzieje Podhala – od dwudziestolecia międzywojennego aż po czasy „Solidarności” i stanu wojennego. W numerze zarysowano plany niemieckiego okupanta wobec regionu, kolaborację i mocną odpowiedź struktur Polskiego Państwa Podziemnego. Na szczególną uwagę zasługują teksty o oporze wobec wszelkich prób komunizowania Podhala. Stron 208.

Strona główna>
Prawa autorskie>

64. rocznica śmierci ppor. "Żelaznego"

$
0
0
64. rocznica śmierci ppor. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego"

...Nie dajmy zginąć poległym.
Zbigniew Herbert

Ppor. Edward Taraszkiewicz "Żelazny"

64 lata temu, 6 października 1951 roku, we wczesnych godzinach rannych Grupa Operacyjna "Włodawa", w składzie dwóch batalionów KBW, wzmocniona funkcjonariuszami WUBP Lublin i PUBP Włodawa (ok. 600 osób), okrążyła znajdujące się w Zbereżu nad Bugiem [pow. Włodawa] zabudowania Teodora Kaszczuka, w których kwaterował ostatni dowódca oddziału partyzanckiego Obwodu WiN Włodawa ppor. Edward Taraszkiewicz "Żelazny" wraz z trzema żołnierzami: Józefem Domańskim "Łukaszem", Stanisławem Marciniakiem "Niewinnym" i Stanisławem Torbiczem "Kazikiem".

Ppor. Edward Taraszkiewicz "Grot", "Żelazny", "Tomasz". Zima 1946/1947.

W trakcie zamykania linii okrążenia "Żelazny" podjął próbę przebicia się przez kordon obławy. Ostrzeliwując się, partyzanci przerwali pierwszą linię okrążenia, po czym napotkali stojące przy drodze samochody KBW. Podchodząc do szoferów podali się za pracowników UB, co zdezorientowało żołnierzy i pozwoliło na ich obezwładnienie. "Żelazny" kazał jednemu z nich wywieźć poza zasięg obławy, jednak ten skierował samochód wprost na operującą w pobliżu 2. kompanię KBW oraz sztab dowodzenia operacją. Dojeżdżając do miejsca postoju dowództwa szofer uspokoił "Żelaznego", że jest tutaj tylko kilku żołnierzy, następnie nagle zatrzymał samochód i wyskakując z niego krzyknął: „ognia, w samochodzie banda!”. .. [google maps]

Czerwiec 1947. Od lewej: Henryk Wybranowski "Tarzan" († 6 XI 1948), Edward Taraszkiewicz "Żelazny" († 6 X 1951), Mieczysław Małecki "Sokół" († 11 XI 1947), Stanisław Pakuła "Krzewina" (skazany na wieloletnie więzienie).

Edward Taraszkiewicz ps. „Grot”, „Żelazny”, „Tomasz”, zdjęcie wykonane w Jagodnie (gm. Ludwin, pow. Lubartów) przez Zygmunta Bejstera na początku maja 1951 r.

W trakcie krótkiego starcia, jakie się wywiązało, polegli "Żelazny" i "Kazik". Ujęto ciężko rannego "Łukasza" i „Niewinnego". Podczas ostrzału zabudowań, w których ukrywali się partyzanci, zostali zabici gospodarze – Teodor i Natalia Kaszczuk. Ze strony komunistów zginął jeden oficer i trzech żołnierzy KBW, jeden oficer WUBP, rannych zostało czterech żołnierzy KBW.

Zbereże (pow. Włodawa). Miejsce ostatniej walki ppor. "Żelaznego". Zdjęcie wykonane przez UB po tragicznych wydarzeniach 6 X 1951 r. Między domami widoczna droga, którą próbowali się przebić "Żelazny" i jego ludzie. Po prawej stronie widoczny dom sędziego Dremlaka (stoi do dziś). Czerwonym krzyżykiem oznaczono przybliżone miejsce śmierci ppor. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego", w którym obecnie stoi pamiątkowa kapliczka. [kliknij w zdjęcie aby powiększyć] .

Obecny widok drogi i domu sędziego Dremlaka. Dom z lewej strony już nie istnieje.

Zbereże (pow. Włodawa). Obecny widok miejsca rozlokowania sztabu Grupy Operacyjnej i śmierci ppor. "Żelaznego".

Po likwidacji oddziału na podstawie zeznań zatrzymanych aresztowano kilkadziesiąt osób, które pomagały „Żelaznemu". 7 października 1951 r. aresztowano Romana Dobrowolskiego „Ostrożnego", u którego znaleziono archiwum oddziału. W pokazowym procesie na sesji wyjazdowej w Urszulinie skazano go na śmierć i 3 grudnia 1951 r. zamordowano w więzieniu na Zamku w Lublinie. Jego siostra Janina Dobrowolska skazana została na 12 lat więzienia.

Roman Dobrowolski ps. "Ostrożny", współpracownik oddziału „Żelaznego”, aresztowany 7 października 1951 r., skazany na śmierć i 3 grudnia 1951 r. zamordowany na Zamku w Lublinie.

"Łukasz" i "Niewinny" 14 sierpnia 1952 r. zostali skazani przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Lublinie, na sesji wyjazdowej we Włodawie, na karę śmierci. Wyroki wykonano 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie. W tym samym procesie na karę śmierci skazana została Regina Ozga "Lilka", której wymiar kary zamieniono na dożywotnie więzienie. Za współpracę z oddziałem "Żelaznego" skazano również trzech braci Kaszczuków: Stanisława – na karę dożywotniego więzienia; Józefa – na karę 12 lat więzienia, i Bronisława – na karę 10 lat więzienia.

Józef Domański "Łukasz", zamordowany 12 I 1953 r.

Stanisław Marciniak "Niewinny", zamordowany 12 I 1953 r.

Ten krótki opis ostatnich akordów wieloletniej walki "Żelaznego" i jego ludzi z komunistami to siłą rzeczy suche fakty. Nie pozwalają zrozumieć, co czuli ci walczący do końca, bez nadziei na zwycięstwo, żołnierze sprawy wolności. Być może choć trochę pomocne w tym będą wyjątki z listu "Żelaznego" do siostry Rozalii napisanego na początku 1951 r., a więc kilka miesięcy przed śmiercią:

[...] Gdy przypomnę sobie tylu kolegów i naszych najlepszych ludzi, którzy nam pomagali i których kości popróchniały, mimowolnie mnie dławi, a dla przykładu przytoczę niektóre fakty i szczegóły. W roku 1946 grupa nasza liczyła 48 ludzi, dziś z nich zostałem tylko sam jeden, wszyscy niemal złożyli swe młode życie na szali Ojczyzny. Wszystkie grupy, które operowały w tym czasie na terenie Lubelszczyzny spotkał taki sam los i koniec. Ci, co zostali, to tylko jednostki, które tylko cudem Bożym żyją i dalej niosą sztandary swoich rozbitych oddziałów. [...]. Jakiego trzeba hartu ducha i sił, aby ludzie tacy jak my mogli w tak okropnych warunkach pracować, a praca, którą wykonaliśmy, to praca bezcenna, która obecnie nie ma znaczenia, lecz z chwilą wybuchu będzie na pewno miała znaczenie bardzo duże. Czy to jest praca dla swoich własnych korzyści? Na pewno nie! [...]. O ile żyję do tej pory, przypisuję to łasce najwyższego Boga. Inny człowiek na moim miejscu, mając broń i będąc w takim podziemiu, na pewno stałby się wykolejeńcem, jednak gdy chodzi o mnie, to zawsze gorąco Boga proszę w codziennym różańcu, by mi dał siłę wytrwać w tej ciężkiej pracy i trudach, który dźwigam na swych barkach. Widocznie Bóg dobry iskierkę łaski [ma] dla mnie, bo naprawdę przez tyle lat walki ręce moje nie splamiły się niczym brudnym czy czyjąś krzywdą.[...].

Do dziś miejsca pochówku „Żelaznego" i zdecydowanej większości jego podkomendnych pozostają nieznane.

Ppor. "Żelazny" poległ mając 30 lat, z których 6 poświęcił na bezkompromisową walkę z komunistycznym zniewoleniem, najpierw jako z-ca dowódcy w oddziale swojego brata por. Leona Taraszkiewicza "Jastrzębia", a po jego śmierci 3 I 1947 r. dowodząc pozostałymi u jego boku straceńcami.
Przez pół wieku komuniści, by zniszczyć pamięć o braciach Taraszkiewiczach i ich żołnierzach, piórami usłużnych propagandzistów i literatów zrobili z nich pospolitych bandytów, patologicznych morderców. Dopiero po 1989 r. powoli zaczęła przebijać się do opinii publicznej prawda o tych ostatnich bohaterach Antykomunistycznego Powstania, lecz nawet w wolnej Polsce potrzeba było prawie 20 lat by mogli zostać upamiętnieni tak jak na to zasłużyli - okazałym pomnikiem w reprezentacyjnym miejscu ich rodzinnej Włodawy, wybudowanym dzięki staraniom Fundacji „Pamiętamy”. [google maps]

Swoistym dopełnieniem elementarnej sprawiedliwości i oddaniem im hołdu było nadanie przez Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego,  postanowieniem z dnia 20 sierpnia 2009 r. „za wybitne zasługi dla niepodległości Rzeczypospolitej Polskiej”, pośmiertnie obu braciom - „Jastrzębiowi” i „Żelaznemu” - Krzyży Wielkich Orderu Odrodzenia Polski - Polonia Restituta, jednego z najwyższych polskich odznaczeń państwowych. 25 września 2010 r. w imieniu dowódców odebrała je ich siostra, Pani Rozalii Taraszkiewicz – Otta.

Rozalia Tarszkiewicz-Otta, siostra por. "Jastrzębia" i ppor. "Żelaznego", 25 IX 2010 r.

28 września 2012 r. na ścianie budynku Urzędu Miejskiego w Parczewie odsłonięto mural poświęcony Żołnierzom Wyklętym z oddziału ppor. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego". Uroczystość uświetnił swoją obecnością mjr Stanisław Pakuła "Krzewina", jeden z bohaterów, którego wizerunek upamiętniono na muralu, a zarazem adiutant i ostatni żyjący żołnierz ppor. "Żelaznego".
[kliknij w zdjęcie aby powiększyć]

[kliknij w zdjęcie aby powiększyć]
GLORIA VICTIS !!!

Poniżej zdjęcia wykonane przez bandytów z UB 6 października 1951 r. na  dziedzińcu PUBP we Włodawie. Leżą zabici: Stanisław Torbicz "Kazik" (z lewej) i Edward Taraszkiewicz "Żelazny" (z prawej). W środku siedzi Stanisław Marciniak "Niewinny", skazany na karę śmierci, zamordowany wraz z Józefem Domańskim "Łukaszem" 12 stycznia 1953 r. w więzieniu na Zamku w Lublinie.




Stanisław Torbicz ps. "Kazik". Pośmiertne zdjęcie wykonane przez UB. Na czole widoczna rana po kuli.

Pośmiertne zdjęcie ppor. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego", wykonane na dziedzińcu PUBP we Włodawie 6 X 1951 r. Na ciele widoczny (na granicy zawinięcia koszuli) ślad po kuli, która go zabiła.
  Z racji tej tragicznej rocznicy zapraszam do lektury opowieści przybliżającej okoliczności, które doprowadziły do osaczenia i śmierci ppor. „Żelaznego”: Więcej o walce ppor. Edwarda Taraszkiewicza "Żelaznego" i jego brata Leona Taraszkiewicza "Jastrzębia" czytaj w kategorii Im poświęconej: Czytaj również:

Strona główna>
Prawa autorskie>

Viewing all 289 articles
Browse latest View live